Niemniej sam Meksyk i Kanada mają jeszcze kilka dni, aby osiągnąć porozumienie ze Stanami Zjednoczonymi. To jednak nie koniec trwającej zimnej wojny celnej. USA utrzymują stawki celne na chińskie produkty na poziomie 10%, od 12 marca w życie mają wejść cła na stal i aluminium i jednocześnie Trump rozważa wprowadzenie takich samych obostrzeń w stosunku do miedzi. Nie jest wykluczone, że Trump rozważy również jednoczesne wprowadzenie ceł wzajemnych wraz z początkiem nowego miesiąca. Co na to rynek?
Miesiąc po zapowiedzi pierwszych ceł nie wiemy wiele więcej. Do tej pory nie udało się osiągnąć żadnego znaczącego porozumienia, dlatego Donald Trump zapowiada, że wcześniej zapowiedziane stawki celne na poziomie 25% mają wejść w życie na kanadyjskie i meksykańskie produkty. Sytuacja ta może doprowadzić do mocnego wzrostu kosztów życia przeciętnego obywatela Stanów Zjednoczonych. Już w tym momencie mówi się o wzroście cen paliw (pomimo prawdopodobnej mniejszej stawki na import ropy i gazu) czy cen w sklepie i restauracji. Najmocniej mogą ucierpieć takie stany jak Teksas, Kalifornia czy Montana, które uzależnione są w ogromnym stopniu od importu od najbliższych sąsiadów. Cały czas wydaje się jednak, że zagrożenie cłami to strategia negocjacyjna, choć jednocześnie nie widać, aby państwa zainteresowane robiły coś więcej, aby osiągnąć porozumienie ze Stanami Zjednoczonymi. Może to nie być jednak koniec działań Donalda Trumpa. Zapowiedział on również możliwość wprowadzenia ceł na miedź, choć takie wpłynęłyby minimalnie na gospodarkę USA. Z drugiej strony mogłoby to negatywnie wpłynąć na gospodarki Ameryki Południowej, przede wszystkim na Chile, które jest największym producentem miedzi na świecie. Nie można również wykluczyć wprowadzenia ceł wzajemnych, o których Trump mówił w ostatnich tygodniach. Choć sprawa przycichła, to Trump chwiali się swoją nieprzewidywalnością. Wobec tego nie można wykluczyć, że 4 marca obudzimy się w nowej rynkowej rzeczywistości, w której Donald Trump wypowie wojnę handlową niemal każdemu państwu na świecie.
Na ten moment nie widać paniki na rynku, choć oczywiście jesteśmy po sporej wyprzedaży na Wall Street. EURUSD notowany jest blisko poziomu 1,0500, ale w przypadku zapowiedzi ceł, para ta może obniżyć się znacząco. Widać z kolei niepewność na dolarze kanadyjskim czy meksykańskim peso, gdzie obserwujemy wyraźne straty tych walut. Złoto pomimo ostatniej korekty pozostaje wysoko, natomiast polski złoty wydaje się być stabilny w całym tym środowisku niepewności.
Po godzinie 10:00 za dolara płacimy 3,9390 zł, za euro 4,1356 zł, za franka 4,4010 zł, za funta 4,9849 zł.
Michał Stajniak, CFA