Ceny ropy od wiosny ubiegłego roku bardzo konsekwentnie spadały. Jeszcze na początku czerwca baryłka ropy kosztowała ponad 120 dolarów, zaś w połowie marca tego roku było to niewiele ponad 70 dolarów. Ze względu na znaczenie tego surowca tak ogromny spadek cen nie mógł pozostać bez wpływu na sytuację gospodarczą i rynkową. Zaiste, ogromny spadek cen paliw stoi obecnie za tendencjami spadku inflacji na świecie, gdyż nie tylko obecne ceny porównujemy z okresem drogiej ropy, ale notoryczny spadek zapewnia szybkie schładzanie inflacji. Naturalnie paliwa to nie wszystko, jednak w środowisku znacznie wyższych stóp procentowych (szczególnie na tle ostatnich lat), jest duża szansa, że spadające koszty energii mogłyby zdusić presję inflacyjną. Lepsze perspektywy inflacji to kluczowy powód poprawy nastrojów rynkowych od początku roku, a także w dużym stopniu powód zignorowania przez rynki akcji zamieszania wokół banków (w założeniu, że to jeszcze tylko przyspieszy zwrot w polityce pieniężnej).
Tym samym decyzja OPEC jest przysłowiowym kijem w szprychy oczekiwanej poprawy perspektyw gospodarczo-rynkowych. O samej decyzji można byłoby pisać wiele. Mówi się o tym, że Saudyjczycy byli zirytowani postępowaniem Waszyngtonu, który w ubiegłym roku przed wyborami do Kongresu uwalniał rezerwy celem obniżenia cen detalicznych, zaś gdy ceny spadły teraz odmawia zwiększenia popytu. Można też postrzegać ten ruch jako zaznaczenie swojej obecności przez kluczowych graczy Kartelu na komplikującej się mapie geopolitycznej. Fakt jest taki, że milion baryłek dziennie to dużo, szczególnie zważając na fakt, że produkcja OPEC pozostaje znacznie poniżej poziomów sprzed pandemii. Oczywiście, nie brakuje też opinii, że OPEC wyprzedza rzeczywistość i wcześniej czy później musiałby zareagować na spadek popytu w globalnej gospodarce. Ale wdrażając obniżkę już teraz, Kartel komplikuje zadanie banków centralnych, które mogą być zmuszone utrzymać bardziej restrykcyjną politykę i w konsekwencji faktycznie wywołać recesję.
Decyzja ogólnie nie jest korzystna z europejskich walut z dwóch powodów. Po pierwsze, zarówno Unia jak i Polska są importerami energii netto. Po drugie, ewentualne bardziej znaczące pogorszenie nastrojów może oznaczać umocnienie dolara i przecenę walut z rynków wschodzących. Na razie jednak reakcja jest umiarkowana. O 9:30 euro kosztuje 4,68 złotego, dolar 4,32 złotego, frank 4,71 złotego, zaś funt 5,32 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB