Ceny ropy naftowej balansowały w poniedziałek między lekkimi wzrostami a spadkami. Na rynku dawała o sobie znać nerwowość związana z działaniami administracji Trumpa, która skutecznie użyła groźby wprowadzenia 25-proc. cła na kolumbijskie produkty, po tym jak Kolumbia nie chciała przyjąć dwóch samolotów ze swoimi deportowanymi obywatelami. Inwestorzy byli niepewni, czy USA nie sięgną po podobne środki nacisku m.in. wobec Meksyku. Nerwowość na rynku związana była również ze zbliżającym się środowym posiedzeniem Fedu.
Za baryłkę ropy gatunku WTI płacono w poniedziałek po południu 74,3 USD, czyli o 0,5 proc. mniej niż w piątek. Jeszcze 15 stycznia baryłka ropy tego gatunku kosztowała ponad 79 USD. To, że w ostatnich dniach spadała, było w dużym stopniu reakcją na zapowiedzi prezydenta Trumpa dotyczące zwiększenia wydobycia ropy. Trump mówił w zeszłym tygodniu w Davos m.in., że będzie wzywał Arabię Saudyjską do zwiększenia wydobycia.
Choć na rynkach była odczuwalna ucieczka inwestorów do bezpiecznych przystani, ale nie korzystało na tym złoto. W poniedziałek po południu za 1 uncję kruszcu płacono 2745,5 USD, czyli o 0,9 proc. mniej niż w piątek. Przez ostatnie 10 sesji złoto zyskało jednak ponad 3 proc., od początku roku zdrożało o 4,7 proc., a w 12 miesięcy urosło o 35 proc.