Za baryłkę ropy naftowej gatunku WTI płacono w czwartek rano nawet 82,3 USD. Później jednak cena zeszła poniżej 81,3 USD. Zniżkowała ona, choć inwestorów powinny byczo wobec ropy nastawić dane mówiące o tym, że w zeszłym tygodniu zapasy surowca w USA spadły o 4,9 mln baryłek. Spodziewano się spadku o jedynie 30 tys. baryłek. Na rynku dawały też ostatnio o sobie znać obawy dotyczące podaży, związane z pożarami w pobliżu kanadyjskich pól roponośnych. Mamy też zwiększony popyt związany z sezonem letnim, a spodziewane luzowanie polityki pieniężnej w USA też powinno być impulsem do wzrostu cen ropy. Mimo to w czwartek mieliśmy do czynienia z zahamowaniem zwyżek. Być może doszło do niego dlatego, że ropa WTI drożała w ostatnich dniach szybciej niż surowiec gatunku Brent. Tylko podczas środowej sesji zyskała ona 13 proc. Inwestorzy mogli więc uznać, że dotychczasowe zwyżki były trochę zbyt szybkie, a wiele czynników związanych z obawami o podaż już i tak zostało uwzględnione w cenach.

Czwartkowa sesja przyniosła umiarkowane spadki cen większości metali przemysłowych. Po południu lekko zyskiwał tylko nikiel. W Pekinie trwało III Plenum Komunistycznej Partii Chin i jakoś nie było z niego przecieków wskazujących, że władze Państwa Środka szykują zwiększenie działań stymulacyjnych. Metale więc nie drożały.