Z Badań Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL) wynika, że w IV kwartale 2020 r. osób bezrobotnych było w Polsce 531 tys., o 45 tys. więcej niż rok wcześniej. Liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy w tym samym czasie wzrosła o niemal 180 tys. Co więcej, według BAEL w pandemicznym 2020 r. nad Wisłą wzrosło też zatrudnienie. Liczba pracujących w IV kwartale była o 88 tys. większa niż rok wcześniej. To sugeruje, że stosunkowo mały – znacznie mniejszy, niż przewidywali na początku pandemii ekonomiści – wzrost bezrobocia nie był wynikiem tego, że wiele osób tracących pracę zasiliło szeregi biernych zawodowo (czyli nie pracujących i nie poszukujących pracy). Ze wzrostem zatrudnienia widocznym w wynikach BAEL kłóci się jednak to, że liczba osób pracujących w sektorze przedsiębiorstw, który obejmuje podmioty z co najmniej 10 pracownikami, zmalała od stycznia ub.r. do grudnia o 74 tys. (porównania rok do roku w tym przypadku są utrudnione przez aktualizację próby przedsiębiorstw, której GUS dokonuje na początku stycznia).
Tę rozbieżność wytłumaczyć można częściowo upowszechnieniem się pracy na własny rachunek. Jak wyliczył Polski Instytut Ekonomiczny, w 2020 r. liczba samozatrudnionych wzrosła o 35 tys., choć warunki kryzysu teoretycznie nie sprzyjały rozpoczynaniu działalności gospodarczej. „ Wzrost liczby osób samozatrudnionych podczas kryzysu może wynikać z przechodzenia na fikcyjne samozatrudnienie osób zatrudnionych na podstawę umowy o pracę. Warunki kryzysu nie sprzyjają zakładaniu nowych działalności gospodarczych, a wręcz przeciwnie, mogą powodować upadanie przedsiębiorstw" – tłumaczyli analitycy PIE w niedawnym raporcie.
Wzrost zatrudnienia, niezależnie od formy, kłóci się jednak z danymi ZUS, wedle których liczba osób odprowadzających składki na ubezpieczenia społeczne była w IV kwartale ub.r. o 330 tys. mniejsza niż rok wcześniej, a liczba osób odprowadzających składki zdrowotne o 96 tys. mniejsza.
Jak wskazują w opublikowanym w poniedziałek raporcie analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, wzrost zatrudnienia w świetle BAEL i spadek liczby ubezpieczonych w ZUS sprawił, że malejąca systematycznie od 2012 r. luka między tymi wskaźnikami. „W pierwszym kwartale 2012 r. liczba osób objętych ubezpieczeniem społecznym była o 1300 tys. mniejsza od liczby osób objętych ubezpieczeniem zdrowotnym oraz o 842 tys. mniejsza od liczby osób pracujących. W kolejnych latach rozbieżności te malały, osiągając na koniec 2019 r. odpowiednio wartości 580 tys. i 356 tys. osób. Pandemia częściowo odwróciła ten trend, prowadząc do wzrostu tej różnicy do poziomów 814 tys. oraz 774 tys. osób" – napisali Paula Kukołowicz, Maciej Miniszewski i Paweł Śliwowski w raporcie, który „Parkiet" poznał jako pierwszy.
Z ich analizy wynika, że istnieją dwa zasadnicze źródła rozbieżności między danymi BAEL i ZUS. Jednym jest to, że w rejestrach ZUS są osoby, których tytuł do ubezpieczenia nie wynika z wykonywania. „Biorąc pod uwagę wyłącznie zmiany w liczbie osób ubezpieczonych z tytułu wykonywanej pracy, spadek był niemal dwukrotnie mniejszy i wyniósł 176 tys. osób" – wskazują analitycy PIE, odnosząc się do osób objętych ubezpieczeniami emerytalno-rentowymi.
Ubezpieczeni w ZUS z tytułów innych niż praca to m.in. osoby, których „świadczenia zostały rozliczone już po upływie ważności tytułów do ubezpieczenia". Dotyczy to m.in. osób, które otrzymały wynagrodzenie już po tym, jak były pracodawca wyrejestrował je z ZUS. Inne tytuły do ubezpieczenia niż praca to m.in. rozmaite świadczenia. Osób, które podlegały ubezpieczeniom społecznym w związku z pobieranymi zasiłkami, przybyło w 2020 r. nieco ponad 20 tysięcy.