Co kryje budżet przygotowany na 2025 rok przez rząd Donalda Tuska

Dlaczego deficyt budżetu w 2025 r. ma być tak wielki? Czy skończy się to kryzysem finansów publicznych? Czy wzrosną podatki? Dlaczego rząd nie redukuje deficytu?

Publikacja: 30.08.2024 06:00

Premier Donald Tusk oraz minister finansów Andrzej Domański podczas konferencji prasowej

Premier Donald Tusk oraz minister finansów Andrzej Domański podczas konferencji prasowej

Foto: PAP

Dziura w budżecie państwa w przyszłym roku ma spuchnąć do rekordowych 289 mld zł – ogłosili premier Donald Tusk i minister finansów Andrzej Domański. To aż o 105 mld zł, czyli 57 proc., więcej niż i tak już ogromny deficyt w tym roku. Dlaczego rząd Tuska pogarsza stan publicznej kasy? W dużej mierze ma to być efekt „czyszczenia” finansów publicznych po tym, jak rząd PiS wyprowadzał sporą ich część do tzw. funduszy budżetowych. Ale nie tylko o to chodzi.

Skąd taki wzrost

– Sam przyrost deficytu rok do roku wynika głównie z decyzji, by to budżet państwa spłacił dług Polskiego Funduszu Rozwoju i Funduszu Przeciwdziałania Covid-19, zaciągnięty podczas pandemii – wyjaśnia Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao. Gdyby nie to, fundusze te musiałyby same emitować nowy dług na spłatę starego. Łącznie chodzi tu aż o 63 mld zł. Do tego doliczyć jeszcze trzeba ok. 25 mld zł ubytków w dochodach podatkowych budżetu państwa z tytułu reformy finansów samorządów (co oznacza, że budżet zarobi mniej, za to JST dostaną więcej pieniędzy). A także – jak wynika z wyliczeń Pekao – ok. 19,5 mld zł na wzrost wydatków na obronność (z 4,2 proc. PKB do 4,7 proc. PKB razem z Funduszem Wsparcia Sił Zbrojnych). – Jednocześnie trzeba zwrócić uwagę, że nawet po wyłączeniu tych nadzwyczajnych pozycji, deficyt budżetu pozostaje bardzo duży – zaznacza Karol Pogorzelski.

Czy grozi nam kryzys fiskalny

Jak wskazuje ekonomista, wynika to z ekspansywnej polityki fiskalnej w Polsce, którą kontynuuje nowy rząd. – Transfery socjalne wzrosły już w tym roku, w przyszłym pojawić się mają kolejne. Widać też, że resort finansów nie szuka nowych źródeł dochodów, może poza nielicznymi wyjątkami. Trzeba się liczyć z tym, że deficyt budżetu pozostanie trwale wysoki przez dwa–trzy lata – komentuje Pogorzelski. Zresztą sam premier Tusk mówił, że budżet na 2025 r. ma być „odpowiedzialny, ale hojny”. Znajdą się więc w nim pieniądze na „stare” programy PiS, takie jak 800+, 13. i 14. emerytura, czy dalsze częściowe mrożenie cen energii, ale też na nowe propozycje – jak „babciowe” czy renta wdowia. – Czy grozi nam z tytułu tak wysokiego deficytu kryzys fiskalny? – zastanawia się Marcin Mrowiec, ekspert ekonomiczny Grant Thornton. – Myślę, że w krótkim okresie raczej nie. Mamy dosyć silny wzrost gospodarczy w tym i przyszłym roku, a budżet będzie go jeszcze wspierał. Przy podwyższonej inflacji powinno zapewnić to kasie państwa wzrost wpływów z podatków. W perspektywie roku czy dwóch nie spodziewałbym się załamania fiskalnego – ocenia.

Jak dodają ekonomiści, inwestorzy na rynkach finansowych rozumieją też, że nasze potrzeby pożyczkowe netto, również rekordowo wysokie (ok. 367 mld zł w 2025 r. wobec 250 mld zł w 2024 r.), wynikają w dużej mierze z sytuacji geopolitycznej i koniecznego wzrostu wydatków militarnych. Potwierdzają to reakcje rynku po ogłoszeniu przez rząd planów na przyszły rok. Polski dług został przeceniony o ok. 10 pkt bazowych, ale były to umiarkowanie negatywne reakcje. – W średnim terminie skończy się taryfa ulgowa dla tego rządu – przekonuje Mrowiec. – Nie można w nieskończoność żyć ponad stan, lekką ręką wydawać coraz więcej na transfery socjalne, często nieefektywne. By budżet się spinał, państwo będzie musiało pożyczać średnio ponad 1 mld zł dziennie w przyszłym roku! A co, gdy przyjdzie, a to jest pewne, spowolnienie gospodarcze? Rząd musi już zacząć się przygotowywać do gorszych czasów, przez ograniczenie deficytu tak, by nie działać gwałtownie, gdy one nadejdą – radzi Mrowiec.

Kiedy będą cięcia

A jak to ma się do procedury nadmiernego deficytu, którą Komisja Europejska nałożyła na Polskę w tym roku, a która wymaga redukcji dziury w kasie państwa? Teoretycznie minister finansów może „chwalić się”, że deficyt całego sektora finansów publicznych według metodologii unijnej, po pierwsze, ma być w 2025 r. znacząco niższy niż ten budżetowy – 5,5 proc. wobec 7,3 proc. PKB (co wynika m.in. z innego liczenia kosztów spłaty długu PFR i FPC-19). Po drugie zaś, ma on się zmniejszyć wobec 5,7 proc. PKB w 2024 r.

– Ale nie oszukujmy się, to żadna redukcja. Najwyraźniej unijna procedura nie jest przez gabinet Tuska traktowana poważnie – wskazuje jeden z naszych rozmówców. – Doświadczenia innych krajów pokazują, że za brak dostosowań w zasadzie nie ma żadnych kar ze strony Brukseli. Polityczne kalkulacje mogą więc wskazywać, że – szczególnie w roku wyborczym – bardziej opłaca się być hojnym dla wyborców niż gorliwym wobec unijnych zaleceń – wyjaśnia.

Warto wrócić jeszcze do kwestii „czyszczenia” finansów publicznych. Minister Domański przekonuje, że przywróci to budżetowi państwa przynależną mu rolę podstawowego aktu zarządzania finansami państwa oraz ich transparentność i parlamentarną kontrolę.

– Raczej w to wątpię – komentuje Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych. – Rząd przenosi do budżetu centralnego spłatę starych długów zaciągniętych przez poprzedników. Ale nowe długi, już „swoje”, które można szacować na 190 mld zł, zostawia w równoległym budżecie wciąż istniejącym przy BGK, i planuje ich wzrost. To nie jest przywracanie transparentności – denerwuje się Dudek. Do tego resort finansów zdecydował się na nieortodoksyjne rozwiązanie. Chyba po raz pierwszy w historii spłata długu została potraktowana jako deficyt, a więc jako wydatek budżetowy – zwykle widzimy to w pozadeficytowej pozycji potrzeb pożyczkowych brutto. Prawdopodobnie w budżecie w 2025 r. pojawią się one jako dotacje na wykup obligacji dla PFR i BGK.

Do chwili zamykania tej publikacji resort finansów nie opublikował całego projektu ustawy budżetowej na 2025 r., wraz ze wszystkimi szczegółami. Uniemożliwia to wyjaśnienie wszystkich zagadek z planów rządu na przyszły rok. Jak np. oczekiwany spadek dochodów budżetu – i to o potężną kwotę 50 mld zł wobec planu w ustawie budżetowej na 2024 r. Albo zaskakująco mały wzrost wydatków budżetu rok do roku – też o „jedynie” ok. 50 mld zł. Na podstawie wstępnych danych można jednak wnioskować, że resort finansów spodziewa się znaczących ubytków w dochodach jeszcze w 2024 r., głównie z VAT. Za to w przyszłym roku nie będzie zysku NBP i więcej wpływów podatkowych trafi do samorządów (stąd ten spadek rok do roku). Po stronie wydatkowej MF być może liczy na tzw. „naturalne oszczędności” w tym roku, co tłumaczyłoby brak zapowiedzi nowelizacji budżetu na 2024 r. oraz relatywnie niewielki wzrost tych wydatków w 2025 r.

Parkiet PLUS
Przed nami statystycznie najtrudniejszy dla akcji miesiąc roku
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym
Parkiet PLUS
Spadają marże doliczane do WIBOR przez emitentów obligacji
Parkiet PLUS
Nadchodzi gorąca jesień. Co czeka giełdę, złotego, rynek ropy i obligacji?
Parkiet PLUS
Brak pieniędzy w budżecie to wskazówka. Wydzielenie węgla za „złotówkę”?
Materiał Promocyjny
Atrakcyjne auto może umilić nam życie nie tylko w pracy
Parkiet PLUS
Zarządzający portfelami mają różne wizje na ostatnie miesiące roku
Parkiet PLUS
Inflacja uderza w deponentów. Sprzyjają im jeszcze stopy