Czy Polacy jeszcze oszczędzają? Takie pytanie nasuwa się po publikacji majowych danych na temat podaży pieniądza. „Stan depozytów i innych zobowiązań wobec gospodarstw domowych zmniejszył się o 5,3 mld zł, tj. o 0,5 proc., i wyniósł 997,2 mld zł" – napisał NBP. Zaskoczeniem był spadek wartości depozytów bieżących. Bo do tego, że zmniejszają się terminowe, można było się przyzwyczaić – dzieje się tak od końca 2016 r., kiedy skończyła się deflacja, a zaczęła inflacja, powodując spadek realnych stóp procentowych poniżej zera (z krótką przerwą na przełomie 2018 i 2019 r.). Tymczasem spadek wartości depozytów bieżących oznacza nie tylko szybsze wydawanie pieniędzy wpływających na konta osobiste. To może również znaczyć, że Polakom znudziło się utrzymywanie środków na zaliczanych do depozytów bieżących kontach oszczędnościowych, których standardowe oprocentowanie ledwie przekracza 0.
Inflacja nie do pobicia
Utrzymywanie pieniędzy na lokatach nie opłaca się w kraju, który zajmuje drugie miejsce w Europie pod względem wysokości ujemnych realnych stóp procentowych. Nasze -4,39 proc. bije tylko Turcja z -7,15 – wynika z wyliczeń Projektu Explicite na podstawie danych portalu tradingeconomics.com. Ale oszczędzać nie opłaca się niemal w całej Europie. Jedyne kraje, w których realne stopy procentowe były w ciągu ostatnich 12 miesięcy dodatnie, to Bośnia i Hercegowina (1,39 proc.), Chorwacja (0,39 proc.) i Mołdawia (0,16 proc.).
Ale fala inflacji, która przetacza się przez świat, zapewne nie oszczędzi również tych krajów, a obniży poziom realnych stóp w tych, które dotychczas z inflacją kłopotu nie miały. W Grecji np. obecnie niewiele przekracza ona 0,1 proc., a realne stopy w ciągu 12 minionych miesięcy wynosiły -0,1 proc.
W Polsce inflacja bazowa, która nie obejmuje cen żywności oraz nośników energii, zmalała w czerwcu do 3,5 proc. z 4 proc. w maju, najbardziej od grudnia. Jak pisaliśmy, to, podobnie jak tylko minimalny wzrost CPI miesiąc do miesiąca, zdaje się potwierdzać ocenę prezesa NBP, że w Polsce nie ma póki co presji popytu, a inflację napędzają czynniki podażowe i administracyjne, na które krajowa polityka pieniężna nie ma wpływu. Ekonomiści ostrzegają jednak, że ta presja już się pojawia, a niższej inflacji niż w czerwcu – 4,4 proc. rok do roku, po zwyżce o 4,7 proc. w maju – w tym roku już nie będzie. Pod koniec roku może ona znów zbliżyć się do 5 proc. To oznacza realną stopę procentową na poziomie -4,5 i więcej.