Humory inwestorom poprawiał rynkowy miks składający się z informacji o rejestracji w USA leku na Covid-19, oczekiwań na nowe historyczne rekordy na Wall Street, przełamania przez kurs akcji Apple'a psychologicznej bariery 500 dolarów czy ponownie taniejącego dolara. Do tej wyliczanki można jeszcze dodać oczekiwanie na czwartkowe przemówienie prezesa Fedu Jerome'a Powella podczas „wirtualnego Jackson Hole". Szczególnie że oczekuje się, iż będzie ono utrzymane w bardzo gołębim tonie, co zatrze niemiłe wrażenie po ostatnich „minutkach Fedu", które w opinii rynku były niedostatecznie gołębie.

Inwestorzy, skupiając się na tych wszystkich pozytywach, jednocześnie, jak już od wielu tygodni, ignorowali potencjalne czynniki ryzyka: rosnąca liczba osób zakażonych koronawirusem, niezmiennie napięte stosunki na linii Waszyngton–Pekin czy wciąż pozostający w przedwyborczych sondażach w tyle za Bidenem prezydent Trump.

Warszawska giełda poddała się tym dobrym nastrojom. I to w zasadzie tyle, co pozytywnego można napisać o rodzimym rynku akcji. Bowiem charakterystyczne dla okresu wakacyjnego niewielkie obroty, w zestawieniu z indeksami pozostającymi w trendach bocznych (WIG20, WIG i mWIG40 od ponad dwóch miesięcy, a sWIG80 od trzech tygodni), nie zapowiadają mocniejszego ożywienia na GPW ani w tym tygodniu, ani w następnym. Na horyzoncie nie widać impulsów, które mogłyby wyrwać rynek z tego wakacyjnego uśpienia. Na pozytywne czynniki, jak rekordy na Wall Street i słaby dolar, giełda nie reaguje. Tych mocno negatywnych, które mogłyby popsuć nastroje na rynkach globalnych, brakuje. Stąd też indeksy dalej powinny tkwić w przedziałach wahań z ostatnich tygodni, czekając na nowe sygnały.

Dla WIG20 oznacza to wahania między lipcowym dołkiem (1739,93 pkt) a sierpniowym maksimum (1881,46 pkt), z niewielką szansą na naruszenie tego ostatniego. Co mogłoby go wybić z tej konsolidacji? Raczej nie informacje ze spółek i doniesienia z rodzimej gospodarki. Ale rozpoczęcie mocniejszej realizacji zysków na Wall Street tak. Tyle tylko, że na taką kilkutygodniową korektę jeszcze się nie zanosi. Może przed samymi wyborami w USA się pojawi, ale jeszcze nie teraz. Bo nawet jak pojawią się rozczarowujące dane, że odbicie w amerykańskiej (i światowej) gospodarce wyhamowało, to wiara w cudowne możliwości Fedu wciąż jest na tyle silna, żeby po kilku dniach korekty tamtejsze indeksy ponownie ruszyły w stronę szczytów. ¶