W środę rano Ministerstwo Finansów sprzedało obligacje za 10,6 mld zł.
Największym zainteresowaniem inwestorów cieszyły się dziesięcioletnie papiery stałokuponowe otwierające maksymalną dostępną ekspozycję na wypatrywane obniżki stóp procentowych. Wyceny rynkowe wskazują, że NBP prawdopodobnie rozpocznie cykl cięć już na początku drugiego półrocza. Do końca roku może on być wart od 50 do nawet 100 pkt baz. Spadek rentowności obligacji serii DS1030 o 1 proc. będzie oznaczać wzrost ich wyceny o ponad 4 proc. Seria DS1034 w takim scenariuszu pozwoli zarobić nawet 8 proc. plus odsetki.
Wygląda na to, że na tym skupiają się w tej chwili inwestorzy. Trudno im się dziwić, bo rząd planuje „rozsmarować podwyżki cen energii”, a ich wzrost i oddziaływanie na inflację to jedne z argumentów, który podnosi RPP, decydując się na utrzymywanie stóp na niezmienionym poziomie. Złoty to drugi ważny czynnik antyinflacyjny. Po południu za euro trzeba było płacić mniej niż 4,14 zł, a za dolara niespełna 3,95 zł. W obu przypadkach to około 5 proc. mniej niż kilka miesięcy temu. Mocny złoty będzie obniżał konkurencyjność eksportu, schładzał gospodarkę i obniżał inflację. Rada będzie więc musiała zareagować. Obligacji indeksowanych inflacją sprzedano w środę za niespełna 900 mln zł, tymczasem w krótkim terminie te właśnie papiery będą oferować bardzo atrakcyjny profil wypłaty.