O kredyty mieszkaniowe nie będzie już trudniej?

Banki wciąż stawiają wysokie wymagania osobom ubiegającym się o finansowanie zakupu mieszkania, ale ostatnie tygodnie nie przynoszą już sygnałów o stawianiu kolejnych barier, a raczej powolnym ich kruszeniu.

Aktualizacja: 10.07.2020 16:57 Publikacja: 10.07.2020 16:55

O kredyty mieszkaniowe nie będzie już trudniej?

Foto: Adobe Stock

Z rynku kredytów hipotecznych zaczynają napływać pozytywne informacje. Są to na przykład wprowadzane przez banki promocje (np. mBank czy Pekao), ale też pierwsze symptomy liberalizacji w formie umożliwienia zadłużania się dla osób prowadzących działalność gospodarczą. Daje to nadzieję na to, że powoli rynek hipoteczny będzie wracał do normalności – ocenia HRE Investments.

Wymagany wkład własny wciąż spory

Chętnych na kredyty wciąż nie brakuje. W czerwcu osób składających wnioski kredytowe było o 30 proc. więcej niż w kwietniu, ale też o 2,6 proc. więcej niż przed rokiem – wynika z danych Biura Informacji Kredytowej. Wcześniejsze dane o tygodniowych zapytaniach o hipoteki wskazywały, że rynek ten wrócił do poziomów sprzed roku.

- Przed nami jednak długa droga do normalności. Wciąż bowiem nic nie zmienia się w kwestii wymaganego wkładu własnego. Jeszcze kilka miesięcy temu wystarczyło mieć zdolność kredytową i 10 proc. ceny mieszkania w gotówce, aby ubiegać się o kredyt mieszkaniowy. Dziś taki poziom to rzadkość, okupiona przeważnie dodatkowymi wymaganiami wobec klienta lub nieruchomość. Chodzi na przykład o to, że taka oferta może być kierowana do dotychczasowych klientów banku posiadających wyższe dochody, a do tego takich, którzy chcą kupić relatywnie niewielką, tańszą nieruchomości. Kredytu z niskim wkładem własnym wciąż jednak warto szukać w Millennium, Aliorze, Credit Agricole, Santanderze czy mBanku – mówi Bartosz Turek, główny analityk HRE. Jeszcze do niedawna bez większych dodatkowych wymagań 10-proc. wkład własny oferowała większość instytucji. Teraz standardem jest wymaganie, aby nabywca mieszkania gotówką pokrył 20 proc. ceny mieszkania, a niekiedy nawet 30 proc.

Wciąż też banki bardziej restrykcyjnie podchodzą do badania zdolności kredytowej. Zwracają przy tym baczniejszą uwagę na wysokość i stabilność dochodów potencjalnych kredytobiorców, poziom wydatków na utrzymanie i tych związanych ze spłacaniem posiadanych już przez klientów zobowiązań finansowych. Banki trzymają też rękę na pulsie rodzimej gospodarki obawiając się o spłacalność nie tylko udzielanych obecnie, ale też udzielonych wcześniej kredytów.

- Nie powinno więc ulegać wątpliwości, że o kredyt jest dziś znacznie trudniej niż jeszcze kilka miesięcy temu. Najmocniej na całej sytuacji cierpią oczywiście osoby młode, które znacznie rzadziej mają zgromadzony odpowiedni wkład własny, a do tego częściej – szczególnie na początku swojej drogi zawodowej – zarabiają w ramach niechcianych dziś przez banki umów tzw. śmieciowych lub świadcząc usługi w ramach samozatrudnienia. Z drugiej strony ci którzy spełniają wymagania stawiane przez banki, mogą korzystać z najtańszych kredytów w historii. To sprzyja nie tylko niskim ratom kredytu, ale też pozytywnie wpływa na szacowaną przez banki zdolność kredytową – mówi Turek.

O kredyt trudniej, ale można się bardziej zadłużyć

Z ankiety przeprowadzonej przez HRE Investments wynika, że modelowa trzyosobowa rodzina, w której oboje rodzice pracują przynosząc do domu po średniej krajowej mogą pożyczyć na mieszkanie 715 tys. zł w ramach 30-letniego kredytu mieszkaniowego. To o 87 tys. zł więcej niż przed rokiem. Wzrost teoretycznej zdolności kredytowej (mimo wzrostu marż banków) to przede wszystkim zasługa Rady Polityki Pieniężnej, która mocno obniżyła poziom stóp procentowych, a więc wpłynęła na spadek oprocentowania kredytów. Tak wysoka zdolność kredytowa jest ponadto pokłosiem dość optymistycznych założeń - dysponowania solidnym wkładem własnym, czy brakiem innych zobowiązań finansowych przy dobrej historii kredytowej i odpowiedniej formy zatrudnienia (a także nie pracowania w branży podwyższonego ryzyka z powodu pandemii). Do tego założono, że oboje rodzice mają pracę, a ich pensje zostały oszacowane na podstawie danych GUS za okres od czerwca 2019 do maja 2020 roku. To oznacza, że ostatnie gorsze dane z rynku pracy wciąż nikną w otoczeniu dobrych danych sprzed epidemii. Ponadto te dane pomijają tzw. „śmieciówki”, pensje w małych firmach i administracji publicznej, co bez wątpienia zawyża przyjętą stawkę przeciętnego wynagrodzenia. Jeśli wynagrodzenie jest niższe o 20 proc. od średniej krajowej, czyli mniej więcej na poziomie mediany (połowa Polaków zarabia więcej, a połowa mniej), to zdolność kredytowa szacowana dziś przez banki wynosi około 496 tys. zł.

Zdaniem Turka dziś, w obliczu historycznie niskich stóp procentowych (0,1 proc.), warto wybrać mało popularny kredyt o racie malejącej. - W jego przypadku na początku mamy wyższą ratę i przez to niższą zdolność kredytową, ale szybciej spłacamy pożyczony kapitał przez co nasza rata powinna z miesiąca na miesiąc spadać dając nam z czasem coraz lepsze przygotowanie na mające nadejść w bliżej nieokreślonej przyszłości podwyżki stóp procentowych – dodaje ekspert.

Nieruchomości
Dlaczego polskie budynki nie mogą być własnością polskich emerytów?
Nieruchomości
Mieszkanie na wakacje. Zarabiają góry czy morze?
Nieruchomości
Mieszkanie do remontu może być okazją
Nieruchomości
Marcin Krasoń, Otodom Analytics: Odbicie czy „boczniak” w mieszkaniówce?
Nieruchomości
Na REIT-y czeka rynek nieruchomości oraz GPW
Nieruchomości
Jest apetyt na kredyty mieszkaniowe. Padł nowy rekord
Nieruchomości
Dopłaty do kredytów. Marzenie ściętej głowy?