Ponad 90 tysięcy złotych – nawet tyle gotówki potrzebujemy, aby kupić na kredyt i wykończyć dziś kawalerkę od dewelopera. To o ponad 50 proc. więcej niż przed rokiem – wynika z danych HRE Investments.
Ceny lokali wciąż w górę
Winny jest przede wszystkim wzrost wymagań odnośnie wkładu własnego, czyli tej części ceny mieszkania, którą musimy pokryć z własnej kieszeni, aby bank dał nam kredyt. Wymagania te wzrosły nawet dwukrotnie, z powszechnie stosowanych jeszcze kilka miesięcy temu 10 proc. ceny mieszkania do 20 proc. obecnie. Szczególnie dotknęło to osób młodych, które ponadto częściej pracują na umowach śmieciowych. Niestety tych źródeł dochodów banki dziś co do zasady nie akceptują.
To jednak nie wszystko. Choć epidemia doprowadziła do wyhamowania wzrostów cen nieruchomości, to wcześniej drożały one bardzo szybko. W efekcie za własne cztery kąty wciąż trzeba płacić wyraźnie więcej niż przed rokiem. Najnowsze dane NBP (za II kwartał tego roku) sugerują, że w 7 największych miastach za używane lokum trzeba płacić o ponad 10 proc. więcej niż rok wcześniej. W przypadku mieszkań nowych ceny są dziś wyższe o niecałe 7 proc. (lekki spadek cen widać dopiero w porównaniu do I kwartału). W naszym przykładzie 30-metrowe lokum od dewelopera możemy więc wycenić na 236 tys. zł w 2 kwartale ubiegłego roku i na 251 tysięcy w drugim kwartale br.
Najważniejsze jest jednak to, że ubiegając się o kredyt w 2019 roku wystarczył nam 10-proc. wkład własny. W przypadku naszej 30-metrowej kawalerki w dużym mieście oznaczało to konieczność posiadania prawie 24 tys. zł gotówki. Dziś standardem jest wymaganie 20-proc. wkładu własnego, co oznacza, że musimy mieć ponad 50 tysięcy gotówki.