Kurs Kernela podczas środowej sesji rósł nawet o 4 proc., do 17,5 zł. Na rynek trafiły nowe informacje dotyczące delistingu. Dominujący akcjonariusz, Namsen (kontrolowany przez ukraińskiego oligarchę Andrija Werewskiego), zwiększył zaangażowanie w kapitale. Przedtem miał 276 914 889 akcji, a teraz 278 947 016. Zmiana wydaje się niewielka, ale ma istotne znaczenie: oznacza przekroczenie 95-proc. granicy, która umożliwia ogłoszenie przymusowego wykupu. Kernel podaje, że teraz ma 95,06 proc. głosów.
Sędzia na emeryturze
Walka Namsena o delisting trwa już dwa lata. Działania spółki i głównego akcjonariusza budzą kontrowersje, a czarę goryczy przelała duża emisja akcji z sierpnia 2023 r., której głównym beneficjetem okazał się Namsen. Zdaniem Komitetu ds. Ładu Korporacyjnego, działającego przy GPW, emisja naruszyła zasady ładu korporacyjnego. Grupa akcjonariuszy mniejszościowych, reprezentowana przez Rafała Rzeszotarskiego i wspierana przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, dochodzi swoich praw przed sądem w Luksemburgu (tam zarejestrowany jest Kernel). Do czasu podjęcia decyzji przez sąd postępowanie delistingowe przed KNF jest wstrzymane.
W Luksemburgu toczy się kilka postępowań sądowych, z których najważniejsze dotyczy zabezpieczenia roszczeń akcjonariuszy mniejszościowych w kwestii wspomnianej już emisji 216 mln akcji. Wnioskują oni o zakaz wykonywania prawa głosu z tych akcji do czasu rozstrzygnięcia sprawy.
– Dotychczas odbyły się trzy posiedzenia, a na 27 stycznia było zaplanowane czwarte. I tutaj jakimś „dziwnym” zbiegiem okoliczności sędzia, który prowadził sprawę, nagle odszedł w styczniu na emeryturę. I to powoduje, że nowy sędzia będzie musiał znowu wszystkiego słuchać od nowa, co zajmie kolejne dwa–trzy terminy – komentuje Rzeszotarski.