W listopadzie sprzedaż detaliczna towarów, liczona w sklepach zatrudniających co najmniej 10 osób, zmalała realnie (w cenach stałych) o 0,3 proc. rok do roku po zwyżce o 2,8 proc. w październiku. Tamten wynik był sporym rozczarowaniem, ale łatwo było to wyjaśnić tąpnięciem popytu na paliwa. Z tego powodu ankietowani przez „Parkiet” ekonomiści na ogół zakładali, że w grudniu sprzedaż wzrosła o 1,7 proc. rok do roku.
Negatywny wydźwięk grudniowych danych potęguje to, że sprzedaż detaliczna oczyszczona z wpływu czynników sezonowych mocno zmalała także w stosunku do poprzedniego miesiąca: o 2,9 proc., najbardziej od lutego 2023 r., po zniżce o 0,8 proc. w listopadzie. To sprawia, że zniżki sprzedaży rok do roku nie można już tłumaczyć wyłącznie wysoką bazą odniesienia z końca 2022 r., gdy popyt w Polsce był jeszcze podwyższony przez napływ uchodźców z Ukrainy. Przed listopadem w ciągu pięciu miesięcy odsezonowana sprzedaż podskoczyła o niemal 8 proc., co sugerowało, że zostawiając na boku efekty statystyczne, bieżący popyt konsumpcyjny odżywa.
Czytaj więcej
Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw, który obejmuje firmy z co najmniej dziesięcioma pracownikami, wzrosło w grudniu o 9,6 proc. rok do roku, najmniej od niemal dwóch lat. Nie unieważnia to jednak prognoz, wedle których w 2024 r. wzrost płac utrzyma się powyżej 10 proc.
Hipotezy, że w Polsce rozpoczęło się solidne ożywienie w zakresie konsumpcji, nie należy jednak jeszcze przekreślać. Ekonomiści wskazują, że popyt w coraz większym stopniu może się koncentrować na usługach konsumenckich, których sprzedaży GUS na bieżąco nie mierzy. Już w III kwartale szeroko rozumiana konsumpcja, właśnie z uwzględnieniem usług (i mniejszych sklepów), wzrosła o 0,8 proc. rok do roku po zniżkach w poprzednich trzech kwartałach.