O tym, że listopadowa projekcja NBP, którą członkowie RPP poznają właśnie przed środowym posiedzeniem, będzie decydująca dla decyzji, czy kontynuować cykl podwyżek stóp procentowych, mówił miesiąc temu prezes banku centralnego Adam Glapiński. Teoretycznie najważniejsze powinno być to, jaka będzie w projekcji ścieżka inflacji. Problem w tym, że pod pewnymi względami będzie ona nieaktualna już w momencie publikacji.
Z wypowiedzi Marty Kightley wynika, że projekcja będzie wskazywała na wyhamowanie inflacji poniżej 10 proc. pod koniec 2023 r. To jednak scenariusz, który – najprawdopodobniej – zakłada utrzymanie tarczy antyinflacyjnej przez cały przyszły rok. Tymczasem z ostatnich wypowiedzi przedstawicieli rządu wynika, że tarcza będzie częściowo wygaszana ze względu na jej duże koszty. W poniedziałek premier Mateusz Morawiecki zasygnalizował, że obecnie rząd skłania się ku utrzymaniu obniżonych stawek VAT na podstawowe artykuły żywnościowe i rezygnacji z innych elementów tarczy. To, jak wyliczają ekonomiści z Santander BP, dodałoby do inflacji w 2023 r. 2,5-3 pkt proc. A to oznacza, że o jej spadku do jednocyfrowego poziomu można byłoby zapomnieć.
Takie perspektywy inflacji to teoretycznie główny argument na rzecz podwyżki stóp procentowych w najbliższą środę. „Od momentu, gdy RPP zaczęła podnosić stopy procentowe, minęło trzynaście miesięcy. Dotychczasowe plany zakończenia cyklu były związane z oczekiwaniami, że po tak długim okresie podwyżek inflacja w końcu zacznie hamować. Opublikowane dane nie pokazują jednak żadnego wyhamowania – w październiku inflacja wręcz wzrosła do 17,9 proc. rok do roku, a inflacja bazowa prawdopodobnie przekroczyła 11 proc. Są to wyniki wyższe niż zakładali analitycy i sam bank centralny jeszcze w połowie roku, gdy budowały się oczekiwania na zakończenie cyklu” – napisali w poniedziałkowym raporcie ekonomiści z Citi Handlowego. Jak dodali, lepsza od oczekiwań analityków z NBP, zawartych w lipcowej projekcji, była z kolei koniunktura w polskiej gospodarce, w tym szczególnie na rynku pracy, co również powinno RPP skłaniać do kolejnej podwyżki stóp.
Prezes NBP: RPP wykonała zadanie
W październiku cykl podwyżek stóp został przerwany, a nie zakończony - powiedział prezes NBP. Ale inne jego wypowiedzi sugerują, że kolejne podwyżki są mało prawdopodobne.
Z drugiej strony, wygaszenie tarczy antyinflacyjnej już z końcem br., a nie z końcem 2023 r., jak dotąd zakładała większość ekonomistów, będzie oznaczało głębszy spadek inflacji w 2024 r. A ze względu na opóźnienia w działaniu zmian stóp na gospodarkę, perspektywy inflacji w 2024 r. mogą się okazać ważniejsze niż perspektywy inflacji w 2023 r. Tym bardziej, że – jak zauważają ekonomiści z PKO BP – członkowie RPP mogą uznać, że argumentem przeciw dalszemu podnoszeniu stóp NBP jest zacieśnianie polityki pieniężnej przez Fed i EBC. Decyzje tych instytucji będą obniżały globalną presję inflacyjną, a więc także w Polsce, o ile nie będą jednocześnie prowadziły do osłabienia złotego.
Część ekonomistów uważa, że w kontekście ogromnej niepewności co do ścieżki inflacji w przyszłości, RPP będzie przykładała sporą wagę do danych już historycznych. Te pokazywały zaś, że inflacja stale przyśpiesza, a oczekiwania inflacyjne konsumentów i przedsiębiorstw utrzymują się na bardzo wysokim poziomie. - W kontekście takich oczekiwań inflacyjnych, szybki i monotoniczny wzrost inflacji bazowej obserwowany w ciągu ostatnich miesięcy wskazuje na ryzyko utrwalenia się inflacji na wysokim poziomie, jeśli RPP nie zareaguje poprzez dalsze zacieśnienie polityki pieniężnej. Brak reakcji ze strony RPP oddziaływałby w kierunku utrwalenia tych wyższych oczekiwań inflacyjnych, co wydłużyłoby z kolei okres utrzymywania się wysokiej inflacji – napisali w poniedziałkowym raporcie ekonomiści z Credit Agricole Bank Polska.