Moment zwrotny na rynku długu w USA może być postrzegany niemal jak paradoks. Tuż po tym, jak Fed we wrześniu obniżył po raz pierwszy w tym cyklu stopy procentowe rentowności 10-latki osiągnęły tegoroczne minimum w okolicach 3,6% i od tego czasu systematycznie rosną. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że była to obniżka stóp o 50 punktów bazowych a przesłanie szefa Fed było bardzo gołębie – zapowiadał on serię szybkich cięć stóp. Jednak od tego czasu dane z USA nie wspierały takiego scenariusza. Rynek pracy okazał się ponownie bardziej odporny, a inflacja mniej oczywista niż Fed zakładał jesienią. Przede wszystkim jednak Donald Trump wygrał wybory prezydenckie, zapowiadając istotne zaostrzenie polityki handlowej, co może dać nowy impuls inflacyjny. Choć Fed ciął jeszcze stopy dwa razy – po 25bp w listopadzie i grudniu, na ostatnim posiedzeniu wskazał na potrzebę zrobienia pauzy w cyklu. Rynek obecnie nie wycenia nawet dwóch obniżek po 25bp na cały rok 2025, a rentowność 10-latek przekroczyła już poziom 4,6%.
Jest to potencjalny problem dla całej globalnej gospodarki. Oczywiście ponownie rosnący koszt pieniądza w USA rodzi ryzyko negatywnego wpływu tego stanu rzeczy na koniunkturę w największej gospodarce. Jednak poprzez rolę pieniądza rezerwowego, dolar wpływa także na kondycję na innych rynkach. Obecnie rentowności 10-latek w Wielkiej Brytanii są nawet wyższe niż w USA, zaś w Europie spadek rentowności został zahamowany pomimo słabej koniunktury i cięć stóp ze strony EBC. Dodatkowo poprzez bardzo mocnego dolara (jako pokłosie rosnącego rynkowego kosztu pieniądza w USA) rośnie presja na inne waluty, ograniczając pole manewru rządów w zakresie emisji długu.
Czy taki stan rzeczy będzie problemem dla gospodarki w roku 2025? Oczywiście zależy to od wielu czynników. Nadal nie wiemy jak długo konsument w USA pozostanie silny i jak długo utrzyma się tam uporczywość inflacji. Nadal także zapowiedzi ceł pozostaje w trybie „kampanijnych obietnic”. Wiele w tej materii wyjaśni się po objęciu urzędu przez prezydenta elekta. Tym niemniej zagrożenie jest dość realne.
Końcówka roku na rynku walutowym jest dość spokojna. W poniedziałek o 9:15 euro kosztuje 4,27 złotego, dolar 4,10 złotego, frank 4,54 złotego, zaś funt 5,15 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA