Nie dość, że św. Mikołaj w tym roku omija warszawską giełdę szerokim łukiem, to w piątek dodatkowo nasz rynek postraszyły trzy wiedźmy. Dzień wygasania grudniowej serii kontraktów terminowych przyniósł spadki indeksów, chociaż można złośliwie powiedzieć, że w sumie to nic nowego.
Od startu piątkowej sesji na GPW karty rozdawali sprzedający. Już w pierwszej godzinie handlu WIG20 tracił ponad 1 proc. i wcale nie zamierzał się na tym zatrzymywać. Niedźwiedzie parły naprzód niczym zaprzęg św. Mikołaja i w pewnym momencie nasz flagowy indeks był już ponad 2 proc. pod kreską. Oznaczało to także, że zjechał on poniżej okrągłego poziomu 2200 pkt. A przecież prawdziwe emocje, związane z wygasaniem kontraktów terminowych, przypadają zazwyczaj na ostatni fragment notowań.
Tym razem jednak druga część dnia przyniosła próbę ograniczenia wcześniejszych, mocniejszych spadków. O wyjściu na plus oczywiście nie mogło być mowy, ale WIG20 zmazał jednak nieco fatalne wrażenia z pierwszej części notowań.
Ostatecznie zamknął dzień 1,1 proc. pod kreską i do poniedziałkowych notowań, które będą ostatnimi przed świętami, ruszy z okrągłego poziomu 2200 pkt.