Uśmiech, jaki mógł się pojawić na twarzy inwestorów po poniedziałkowych zwyżkach, szybko zniknął. We wtorek na nasz parkiet powrócił kolor czerwony, co oczywiście może martwić. Pytanie tylko, czy do pierwszych dwóch sesji tygodnia należy przywiązywać jakąś większą wagę w kontekście wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.
We wtorek od początku na naszym rynku dominował kolor czerwony i był to jasny sygnał, że w poniedziałek byki mocno się zagalopowały. Co gorsze, spadki na GPW z każdą kolejną godziną handlu przybierały na sile i pewnym momencie WIG20 zniżkował nawet ponad 1 proc. O ile więc w poniedziałek błyszczeliśmy na tle Europy, tak we wtorek byliśmy w gronie najsłabszych rynków. Wzrostowy początek notowań na Wall Street tylko w niewielkim stopniu był w stanie pomóc naszym indeksom. WIG20 ostatecznie zamknął dzień 0,7 proc. pod kreską.
Czytaj więcej
Amerykańskie indeksy giełdowe zwykle rosną w okresie od dnia głosowania do końca roku. Pierwsze sesje powyborcze często są spadkowe, ale w 2016 r. i 2020 r. były wzrostowe.
Tak naprawdę jednak rynkowa zabawa dopiero się zaczyna, a to, co widzieliśmy w poniedziałek i wtorek, było tylko przystawką. W środę inwestorzy będą bowiem żyli już nie sondażami wyborczymi ze Stanów Zjednoczonymi, ale napływającymi wynikami. Co prawda na ostateczne rozstrzygnięcia będzie trzeba pewnie jeszcze chwilę poczekać, ale napięcie na rynkach jest ogromne i od środy można spodziewać się znów podwyższonej zmienności. Kto ostatecznie wyjdzie z niej zwycięsko? Byki czy niedźwiedzie?
Dolar w odwrocie, bitcoin atakuje
Na wyniki wyborów czekają oczywiście też i inne rynki. W przypadku walut tracił nieco dolar, a para EUR/USD wróciła powyżej 1,09. Z drugiej strony widzieliśmy też wzrosty na rynku bitcoina, który zyskiwał około 3 proc. zbliżając się do 70 tys. USD. Pod znakiem wzrostów upływał także dzień na rynku ropy naftowej. Ta zyskiwała około 1,5 proc. i odmiana WTI zbliżyła się do poziomu 72,5 USD za baryłkę.