Jeśli piątek nie przyniesie wyraźnej poprawy nastawienia inwestorów do polskich spółek, trwający jeszcze tydzień będzie bardzo słaby w wykonaniu GPW. Po wtorkowym wybiciu dołem z kilkutygodniowej konsolidacji WIG20 w środę co prawda zyskał, ale linia oporu na 2259 pkt, która wcześniej była wsparciem, skutecznie powstrzymała kupujących.
W czwartek zaś od rana popyt ruszył do działania i przy dość niskiej płynności udało mu się podbić WIG20 aż o około 20 pkt. Sprzyjały zwyżki na innych europejski parkietach oraz rosnące kursy kontraktów na amerykańskie indeksy, podnoszące się po środowych zniżkach. Wygląda jednak na to, że była to kolejna pułapka ustawiona na kupujących, bo już od drugiej godziny handlu indeks krajowych dużych spółek zaczął się osuwać i na koniec dnia 0,9-proc. wzrost zamienił na 0,47-proc. spadek. Zmiana ta była głównie podyktowana przez banki.
Czytaj więcej
WIG20 próbuje się bronić, ale wygląda na to, że popyt wytoczył już wszystkie działa. Jeśli teraz skapituluje, konsekwencje mogą być bardzo poważne. Na osiągnięciu sierpniowych dołków może się nie skończyć.
Dzienna świeca nie pozostawia większych złudzeń – przewaga sprzedających jest praktycznie bezdyskusyjna, a w grze niebawem powinniśmy zobaczyć poziom 2193 pkt, gdzie wypadł sierpniowy dołek. Podobne dzienne układy świecowe wyrysowały w czwartek niemiecki DAX oraz francuski CAC 40.
Amerykańskie indeksy zaś rozpoczęły czwartkową sesję od zwyżek, choć nie na poziomach zapowiadających wyraźne odwrócenie się rynkowych sił. Co więcej, z upływem czasu początkowy zapał kupujących raczej słabł.