Znany z podwyższonej zmienności październik faktycznie przynosi, jak na razie, sporo zaskoczeń na rynkach. Cofnięcie w dół rosnącej od pewnego czasu stopy bezrobocia we wrześniu zostało powszechnie zinterpretowane jako potwierdzenie scenariusza „miękkiego lądowania” gospodarki. Pomijając już fakt, że najwyraźniej najnowsze dane z rynku pracy zostały mocno podreperowane przez wzrost zatrudnienia w administracji rządowej, pozytywny wydźwięk tych danych ma też jednak pewne efekty uboczne.

Takim efektem jest zmniejszenie rynkowych oczekiwań na obniżki stóp procentowych, a w dalszej kolejności – przyspieszenie wzrostu rentowności amerykańskich obligacji, która w przypadku papierów dziesięcioletnich przekroczyła po raz pierwszy od lipca próg 4 proc. W ślad za tym poszło też umocnienie dolara w tempie niewidzianym od wiosny. A umocnienie USD to już oczywiście niekoniecznie dobra wiadomość np. dla akcji na rynkach wschodzących, które zaczęły się zachowywać bardziej nerwowo po zaskakująco udanym wrześniu. Zresztą również indeks S&P 500 wydaje się nieco rozchwiany w pierwszych dniach października. Kluczowe jest to, by zdołał utrzymać się powyżej pokonanego we wrześniu lipcowego szczytu, który stanowi obecnie techniczny poziom wsparcia (ok. 5670 pkt intraday).