Na amerykańskim rynku obie strony rynku trzymają się w ostatnich dniach w szachu, ale europejskie parkiety odznaczają się słabą formą. Krajowa giełda, która od dłuższego czasu wykazuje się relatywną słabością, w takich warunkach stoi na z góry przegranej pozycji.

Przez pierwszą godzinę czwartkowej sesji indeks WIG20 szukał dna, które wreszcie odnalazł daleko poniżej najbliższego okrągłego poziomu, czyli w okolicach 2285 pkt. Poza kontynuacją zwyżek JSW (8,3 proc. zwyżki na zamknięciu) praktycznie żadna z dużych firm nie podjęła starań o podciągnięcie benczmarku.

Czytaj więcej

Trudny dzień dla złotego

Główną winę za spadek WIG20 o 1,6 proc. ponoszą nie tylko banki (1,8-proc. przecena i zejście do subindeksu poniżej 12000 pkt), ale także KGHM, LPP, Orlen czy Budimex. Indeks zamknął się niemal na minimach sesji, a to nie wróży nic dobrego na piątek. Silniejsze wsparcie łatwo dostrzec na 2260 pkt, przez które przebiega linia pozioma, poprowadzona przez wrześniowe dołki.

Ostatnie dni przypominają jednak raczej początek kolejnej poważnej fali przeceny, a przebicie wspomnianego wsparcia będzie do tego już jasnym sygnałem.