Poniedziałkowe odbicie w górę po wcześniejszych czterech z rzędu spadkowych sesjach na GPW okazało się być pułapką zastawioną na byki. We wtorek znów bowiem to podaż rozdawała karty na parkiecie.

Jedynie w pierwszych minutach można było mieć jeszcze nadzieję, że byki będą próbowały znów coś ugrać. Zapędy kupujących szybko jednak zostały zgaszone. Po godzinie handlu WIG20 zjechał pod kreskę. Im dalej w las, tym sytuacja wyglądała gorzej. W pewnym momencie nasz główny indeks tracił na wartości ponad 1 proc. i dotknął okrągłego poziomu 2300 pkt. Wydawało się, że jego złamanie jest jedynie kwestią czasu. Jakby złych informacji było mało, nasz rynek słabo prezentował się też na tle innych europejskich giełd.

Niemiecki DAX co prawda też był pod kreską, ale przez długą część notowań bronił się przed mocniejszymi spadkami. Podobnie wyglądała sytuacja w przypadku francuskiego indeksu CAC 40, który w pierwszej połowie dnia zyskiwał nawet na wartości. Pod koniec dnia największe europejskie rynki też wykonały mocniejszy krok w tył. To stawiało byki na warszawskiej giełdzie na straconej pozycji. WIG20 spadł ostatecznie 1 proc. Na plus pozostaje jedynie zapisać skuteczną obronę 2300 pkt.