Po czwartkowej sesji można było z nieco większym optymizmem spojrzeć na nasz rynek. WIG20 w ciągu dnia wykonał zwrot o 180 stopni i zamiast spadków w końcu zaświecił u nas kolor zielony. Dodatkowo udało się obronić poziom 2200 pkt. Tym samym też oczekiwania wobec piątkowych notowań były całkiem spore. Dodatkowo zostały one wsparte wyraźnymi wzrostami na Wall Street. I początkowo wydawało się, że byki faktycznie będą w stanie znów pokazać moc. Nie do końca jednak tak było.

Optymistycznie wyglądała przede wszystkim pierwsza część notowań. WIG20 zyskiwał na wartości, a wzrosty przekraczały nawet 1 proc. O ile więc w czwartek na chwilę nasz flagowy indeks spadł poniżej 2200 pkt, o tyle w piątek można było już spoglądać w stronę 2300 pkt.

Problem jednak w tym, że w drugiej części notowań ten optymistyczny obraz zaczął się rozmazywać. WIG20 zaczął powoli, aczkolwiek systematycznie, oddawać poranne wzrosty. Byki słabły w oczach i zaraz po godzinie 14.00 indeks blue chips po raz pierwszy zameldował się pod kreską. Pocieszający może być fakt, że podobnie zachowywały się również inne europejskie rynki.

Końcówka notowań to już klasyczne przeciąganie liny między popytem a podażą. Tym razem z odsieczą nie przybyli także Amerykanie, którzy zaczęli dzień od nieznacznej przeceny. WIG20 ostatecznie zamknął dzień 0,3 proc. pod kreską. Droga do trwałej poprawy nastrojów wcale więc nie jest taka łatwa.