Ale tydzień temu przez warszawski parkiet przelała się podaż. Podobnie zresztą jak przez inne rynki. To tłumaczy słabość polskich indeksów, ale w żaden sposób nie zmienia faktu, że na wykresie MSCI Poland pojawił się niższy szczyt. Z podręcznikowego punktu widzenia kluczowe są minima, a nie maksima. Dopóki benchmark ten znajduje się powyżej denka z poprzedniego miesiąca, dopóty obowiązuje hasło „Nic się nie stało”. Przy sprzyjających wiatrach byki mogą odkręcić to, co się ostatnio wydarzyło. Jednakże na rynku walutowym nadal obecny jest popytowy sygnał dla EUR/PLN. Podobny rok temu sprzyjał mocniejszej korekcie WIG-u. Dwa lata temu w sierpniu także taki odczyt poprzedził przecenę nad Wisłą. Gdy się popatrzy na ostatnie lata, to wakacje nie były korzystne dla złotego. Gdzieś dekadę temu okres lipiec–sierpień okazał się dobry dla polskiej waluty. A tak od dziesięciu lat letni okres kojarzony jest ze słabszym zachowaniem. Tego typu obserwacje w żaden sposób nie muszą się przełożyć na wzrost EUR/PLN w kolejnych tygodniach. Jednakże podwójne dno na wykresie crossu wraz z sygnałem z poprzedniego tygodnia raczej są zaproszeniem do wyprzedaży złotego. A podaż PLN to dodatkowy argument za przeceną MSCI Poland.