Miniony tydzień na GPW miał różne oblicza. Do poniedziałkowego handlu inwestorzy podchodzili z nadziejami na wyprowadzenie kontry popytu i zakończenie kilkudniowej korekty, która przerwała jesienny rajd akcji. Argument był silny – wręcz książkowa świeca w kształcie młota. Szybko okazało się jednak, że rynek nie podąży według często spotykanego schematu.
WIG20 jeszcze raz postanowił przetestować wsparcie wokół 2250 pkt, a następnie wyrysował niemal bliźniaczą świecę po pierwszej sesji tygodnia. Układ sił sugerował więc bliski atak na 2300 pkt, do którego dochodziło w trakcie dwóch kolejnych dni.
Czytaj więcej
WIG20 broni poziomu 2250 pkt, który trzeszczał już po czwartkowej sesji, zakończonej mocną zniżką. Popyt stara się wyprowadzić kontrę, choć do przełomu jeszcze brakuje.
Okrągły opór okazał się jednak zbyt silny i w czwartek WIG20 runął o ponad 1 proc., finiszując nieco poniżej 2246 pkt. Nie tylko polskie akcje zachowywały się tego dnia słabiej – inwestorzy chłodno przyjęli wyższy od prognoz odczyt inflacji w USA.
Na Wall Street na starcie też było nerwowo, jednak pod koniec sesji w USA większość strat udało się odrobić. Zwrot był paliwem dla giełdowych byków w Europie, starających się odwrócić los podczas ostatniej w tym tygodniu sesji.