Rynek spodziewał się spadku rocznej dynamiki CPI do 3.6%, a ona wyniosła tak jak w sierpniu 3.7%. W ujęciu miesięcznym inflacja wzrosła o 0.4% m/m, podczas gdy konsensus rynkowy zakładał 0.3% r/r. Zgodna z prognozami była tylko inflacja bazowa, która spadła do 4.1% r/r z 4.3% r/r poprzednio. Dziś w kalendarium uwagę należy zwrócić na wstępny odczyt uniwersytetu Michigan odzwierciedlający oczekiwania inflacyjne.

Dziś uwaga inwestorów przesuwać się jednak będzie w kierunku startu sezonu wyników. Poznamy rezultat działalności takich banków jak JP Morgan, Citigroup oraz Wells Fargo, które będą barometrem tego, jak radziła sobie cała amerykańska gospodarka.

Opublikowane dziś dane o inflacji w Chinach były poniżej oczekiwań rynkowych. Konsensus zakładał wzrost dynamiki do 0.2% r/r z 0.1% r/r odnotowanych w sierpniu, a ona spadła do 0.0%. Deflacja cen producentów zgodnie z oczekiwaniami wyniosła -2.5% r/r wobec -3.0% r/r miesiąc wcześniej. Dane o wymianie handlowej były mniej więcej zgodnie z prognozami, ale i tak deflacja jest oznaką słabości gospodarki.

Złoty od wczoraj lekko traci na wartości i oddaje część z mocnych zwyżek, jakie zaliczył od początku października. W weekend wybory, które nie powinny w istotny sposób przełożył się na sytuację polskiej waluty. Ta cały czas w największym stopniu uzależniony jest od kondycji dolara. W przypadku każdej zmiany układu sił w parlamencie waluty z reguły nie odbierają tego dobrze, bo rodzi to niepewność. W naszym konkretnym przypadku wiązałoby się to jednak ze zmianą nastawienia banku centralnego na bardziej jastrzębie. Te dwa efekty powinny zatem się znosić. W przypadku porażki partii rządzącej ociepleniu uległyby także relacje z Unią, co z dłuższym terminie może pomagać złotemu.