Podczas gdy banki centralne największych gospodarek rozwiniętych dopiero kończą agresywne serie podwyżek stóp procentowych, w największej gospodarce wschodzącej – czyli chińskiej – stopy zostały właśnie ścięte do … rekordowo niskiego pułapu (3,55 proc.). I co ciekawe, niższego niż w USA czy strefie euro. Co prawda najnowsza obniżka okazała się symboliczna (10 pkt bazowych), ale wpisuje się w nadzieje na kolejne próby pobudzenia chińskiego wzrostu po tegorocznych rozczarowaniach.
Trzeba przyznać, że w pierwszej połowie czerwca inwestorzy zaczęli nieco przychylniej patrzeć właśnie na akcje na rynkach wschodzących (EM). Indeks MSCI Emerging Markets, po kilkumiesięcznym marazmie, zdołał wreszcie wspiąć się na poziom najwyższy od stycznia, nadrabiając trochę zaległości względem rynków rozwiniętych. Ale z technicznego punktu widzenia na ogłoszenie pełnego sukcesu jest jeszcze za wcześnie. Byłoby to możliwe dopiero po pokonaniu przez MSCI EM lokalnego szczytu z końcówki stycznia, który stanowi obecnie kluczowy poziom oporu. W chwili pisania artykułu brakuje do niego ok. 3 proc., a więc zadanie nie jest poza zasięgiem byków.
Oby tylko na drodze do tego celu nie stanął dolar amerykański, tradycyjnie ujemnie skorelowany z emerging markets.