Nastrój na polskim rynku akcji pogorszył się również z nadejściem niekorzystnych informacji o amerykańskim rynku pracy. Lepsze od oczekiwań dane potwierdzają, że wciąż panuje dobra koniunktura na tym rynku, co pozwala amerykańskiej FOMC na dalsze zacieśnianie polityki pieniężnej. Informacje te wywołały spadki najważniejszych amerykańskich indeksów, co przełożyło się na słabsze nastroje na polskiej GPW. Warto jednak pamiętać, że podczas piątkowego święta w Polsce, giełdy na rynkach bazowych pozostały otwarte. W czasie tej piątkowej sesji nastrój za granicą był pozytywny, szczególnie w USA, gdzie najważniejsze indeksy zyskiwały po ok. 2,5%.
Pozytywne zakończenie tygodnia i zyskujące dziś rano kontrakty na europejskie indeksy pozwalają spodziewać się wzrostowego otwarcia na krajowym parkiecie.
Rynek zachwycony danymi z USA
Kamil Cisowski, DI Xelion
Piątkowa sesja w Europie i na świecie przyniosła scementowanie pozytywnego nastroju, z którym rynki weszły w rok 2023 r. pomimo kasandrycznych przepowiedzi dotyczących wzrostu gospodarczego i gwałtownego zacieśnienia polityki monetarnej na świecie w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Rynki europejskie rozpoczęły dzień spokojnie, w niektórych przypadkach nawet lekko się korygowały, ale przed południem rozpoczęły ruch w górę. Tak jak można było oczekiwać, prawdziwy handel zaczął się wraz z publikacją danych z amerykańskiego rynku pracy. Statystyki zatrudnienia ponownie zaskoczyły tym razem wzrosło ono o 223 tys. zł (oczekiwano 200 tys.), a stopa bezrobocia spadła do 3,5%. Tym razem rynek wolał się jednak skupić na niższej od oczekiwań stawce płacy godzinowej (4,6% r./r.), reagując skokowym osłabieniem dolara. Kurs EUR/USD, który przed danymi znajdował się poniżej 1,05, zaczął gwałtownie rosnąć, a ruch jeszcze przybrał na silne, gdy wskaźnik ISM dla sektora usługowego okazał się radykalnie niższy od oczekiwań (spadek z 56,5 pkt. do 49,6 pkt.). Prawdopodobnie mamy do czynienia z anomalią, wywołaną być może atakiem zimy USA i problemami z dostawami prądu w części stanów, nic bowiem raczej nie uzasadnia największego spadku od kwietnia 2020 r. Rynek akcji zareagował jednak w sposób nie mający wiele wspólnego ze zdrowym rozsądkiem.
Rentowności amerykańskich obligacji 2-letnich załamały się o 25 pb., giełdy ruszyły gwałtownie do góry. Główne indeksy na Starym Kontynencie zyskały od 0,9% (FTSE 100) do 1,47% (CAC 40).
W USA S&P 500 zyskał 2,28%, a Nasdaq 2,56%. Rosło właściwie wszystko, a narracja „miękkiego lądowania”, w którym silnemu rynkowi pracy będzie towarzyszył spadek presji inflacyjnej i dynamiki płac znajdowała miejsce nawet w wypowiedziach Larry’ego Summersa (który jednocześnie zaznaczył, że płace muszą spaść jeszcze bardziej). W opinii wielu analityków wraz z danymi bardzo maleje prawdopodobieństwo kolejnego ruchu o 50 pb. Rezerwy Federalnej. Trudno z tym polemizować, szczególnie, że po odczytach z Europy trudno spodziewać się negatywnych niespodzianek na froncie CPI.