Wtorkowa sesja być może nie należała do jakichś wyjątkowo atrakcyjnych, ale najważniejsze jest to, że WIG20 ostatecznie zakończył notowania na plusie. Tym samym w ciągu 11 ostatnich dni, 10 zamknął na plusie. Podtrzymanie dobrej serii wcale jednak nie było takie oczywiste.
Już sam fakt, że mamy do czynienia z tak dużym odbiciem w górę, rodzi ryzyko, że zwyżki wyhamują i pojawi się chęć realizacji zysków. Pierwsze minuty handlu wskazywały, że faktycznie będziemy realizowali taki scenariusz. WIG20 w pierwszych minutach spadał około 0,7 proc. Wystarczyła jednak niespełna godzina, aby indeks największych spółek odrobił wszystkie straty i wyszedł na plus. Nie były one jakieś znaczące, ale grunt, że jednak pojawił się kolor zielony.
Później jednak indeksy naszego rynku przeszły w stan hibernacji. Mijały kolejne godziny handlu, a ruchy rynkowe były niewielkie, chociaż WIG20 dzielnie walczył o to, by utrzymać się nad kreską. O to walczyły także inne europejskie wskaźniki. Ten marazm trwał do rozpoczęcia notowań na Wall Street.
Tam dzień zaczął się od nieznacznych zwyżek, a to wystarczyło, aby utrzymać plusy także w Warszawie. Na ostatniej prostej byki na GPW ruszyły nawet do ataku, co związane było m.in. z kolejnym cofnięciem dolara. Indeks największych spółek naszego parkietu wyszedł ponad 1 proc. nad kreskę. Globalne rynki uwierzyły, że wybory połówkowe do amerykańskiego Kongresu wygrają republikanie, a to przynajmniej w teorii powinno sprzyjać giełdowym bykom. Te wykorzystały sprzyjające warunki. WIG20 ostatecznie zamknął dzień 1,6 proc. nad kreską. Do pełni szczęścia w zasadzie zabrakło większych obrotów, które uwiarygadniałyby ten ruch. Te nie przekroczyły 1 mld zł, co na tle ostatnich sesji jest jednak nie najlepszym wynikiem.