Do czwartkowej sesji inwestorzy podchodzili już nieco pewniej niż dzień wcześniej. Wygląda na to, że po wtorkowym popłochu, jaki wywołał odczyt inflacji w USA, mamy atmosferę wyczekiwania przed decyzją Fedu co do stóp procentowych, która zostanie podjęta w przyszłym tygodniu.
Dla krajowego WIG20 naturalnym celem na czwartek była połowa długiej czarnej świecy, jaką wyrysował we wtorek. W środę indeks dużych spółek przygotował sobie grunt właśnie pod ten ruch. W czwartek popyt starał się go kontynuować i po wahaniach w pierwszym kwadransie handlu indeks świecił na zielono.
W kolejnych godzinach obserwowaliśmy jeszcze zejście do dziennych minimów, jednak na krótko. Potem popyt utrzymywał skromną przewagę, którą dociągnął do ostatniego dzwonka. Ostatecznie indeks dużych spółek zakończył dzień na poziomie niecałych 1540 pkt, czyli o około 10 pkt poniżej dziennych maksimów i 16 pkt powyżej minimów.
Z jednej strony mamy zatem drugi z rzędu wzrost WIG20, jednak w obrazie technicznym niewiele to zmienia. Indeks pozostaje w przedziale 1510–1560 pkt. Nad czwartkową świecą mamy dość spory górny cień, który nie świadczy na korzyść siły popytu. Co więcej, byki zatrzymały się na wspomnianej połowie czarnej świecy z wtorku, czyli na pierwszym technicznym oporze. Wygląda więc na to, że dorobek z ostatnich dwóch sesji jest dość wątły.
Warto też zauważyć, że czwartkowa zwyżka WIG20 dała mu miejsce w czołówce tabeli europejskich indeksów. Niemiecki DAX tracił na finiszu 0,6 proc., a amerykańskie indeksy po dwóch godzinach handlu również świeciły na czerwono. Całkiem prawdopodobne, że piątek przyniesie powrót zniżek na GPW.