Do wtorkowej sesji inwestorzy przystępowali po bardzo mocnym otwarciu tygodnia. W poniedziałek WIG20 zyskał bowiem ponad 3 proc. To siłą rzeczy rodziło pytania czy nie dojdzie do jakiegoś schłodzenia i realizacji szybkich zysków.
I faktycznie scenariusz ten był realizowany, ale jedynie na początku notowań. WIG20 zaczął sesję od spadków, które w pewnym momencie przekraczały 1 proc. O panice nie mogło być jednak mowy. Niedźwiedzie niby bowiem miały przewagę, ale sytuacja wydawała się być pod kontrolą. Podobnie to wyglądało na innych europejskich rynkach. Tam też dominowały spadki. Co prawda były mniejsze niż na GPW, ale w poniedziałek z kolei to nasz rynek zawstydził inne parkiety.
Z czasem jednak sytuacja w Warszawie, a także na innych rynkach, zaczęła się poprawiać. Byki poczynały sobie coraz śmielej. Niemiecki DAX po godzinie 14 obrał kierunek na północ. Dwie godziny później zyskiwał już ponad 2 proc. Pomogło mu mocne otwarcie notowań na Wall Street, ale także i rynkowe plotki o tym, że od czwartku przez Nord Stream 1 znów będzie płynął gaz (chociaż w ograniczonych ilościach). Dobre nastroje udzieliły się także warszawskiej giełdzie, chociaż reakcja u nas nie była aż tak euforyczna. WIG20, robił podchody przez kilka godzin, by w końcu wyszedł na plus. Im bliżej końca notowań tym wzrosty były coraz bardziej okazałe. Można aż żałować, że sesje nie trwała dłużej. Ostatecznie WIG20 zyskał 0,6 proc. i powoli zaczyna spoglądać nie w stronę 1600 pkt, jak to było jeszcze tydzień temu, ale w kierunku 1700 pkt. mWIG40 zyskał 0,76 proc., zaś sWIG80 stracił 0,2 proc.
Tak jak w poniedziałek, niedosyt pozostawiają jedynie obroty. Te w skali całego rynku nie dobiły nawet do 700 mln zł. Może to świadczyć o tym, że inwestorzy mimo ostatnich dobrych sesji zachowują nadal dużą ostrożność i nie rzucają się ślepo na akcje notowane na GPW.