Święto Prezydenta w USA pozwoliło amerykańskim graczom jedynie przyglądać się temu, co się dzieje na światowych parkietach. Brak sesji na Wall Street przesunął ciężar wydarzeń na wtorek. Obecnie kontrakty na S&P 500 notowane są na poziomie 4277 pkt, czyli poniżej piątkowego zamknięcia. Na wykresie godzinowym widoczne jest lokalne wyprzedanie, jednakże to wciąż za mało, aby doszło do zatrzymania spadkowej fali. Podobnie ma się sprawa ze strukturą młota, obecną na krótkoterminowym wykresie. Jej akademicki wydźwięk jest pozytywny, ale rynek i tak zrobi swoje. Z drugiej strony właśnie takie połączenie formacji z odczytem wskaźnika impetu RSI_h może okazać się pretekstem do odbicia.
Wczoraj na Deutsche Boerse doszło do przełamania kolejnego wsparcia. Mianowicie DAX zamknął się poniżej dolnego ograniczenia trójkąta rozszerzającego się. Po wielu miesiącach konsolidacji, niedźwiedziom jako pierwszym udało się wyprowadzić wertykalną kontrę. Jak na razie sygnały płynące z wykresu są negatywne. O ile nie można wykluczyć pojawienia się pułapki bessy, o tyle droga na południe została otwarta. Zgodnie z geometrią rynku, DAX ma otwartą przestrzeń w kierunku szczytów z 2020 r. Oporem na najbliższe dni jest 15192 pkt i do tej wysokości przewagę mają niedźwiedzie.
Wczorajsze tąpnięcie na GPW ponownie ukazało słabość akcyjnych byków. Wprawdzie otoczenie zewnętrzne nie sprzyjało wzrostom, to jednak skala spadków może niepokoić. WIG20 oddał na zamknięcie dnia ponad 3% i finiszował na wysokości 2069 punktów. Tak nisko indeks był ostatnio w połowie maja 2021 r., jednakże wówczas momentum skierowane było na północ. Obecnie dominują spadki a brak wyprzedania sprawia, że niedźwiedzie nadal mają przestrzeń do spadków. Linia trendu wzrostowego została przerwana, podobnie jak średnia dwustutygodniowa. Nie oznacza to jednak, że byki nie mają jeszcze asa w rękawie. Mianowicie na wysokości 2072 pkt przebiega wsparcie wyznaczone przez styczniowe maksimum liczone w tygodniowych cenach zamknięcia. Na uwagę zasługuje także ewentualny kanał spadkowy, jaki mógłby zostać poprowadzony po kluczowych ekstremach ostatnich miesięcy. Także z punkty widzenia teorii fal Elliotta pojawia się podręcznikowa szansa na zakończenie spadków. Mianowicie Fala C jest tej samej długości, co Fala A z okresu październik – grudzień. Zachowanie proporcji 1:1 może oznaczać, że trwająca od połowy października przecena jest jedynie korektą A-B-C. Gdyby koncepcja zygzaka miała się sprawdzić, wówczas WIG20 prawdopodobnie ubijałby właśnie denko. Zatem nowe minima mogą okazać się nie potwierdzeniem zmiany trendu nad Wisłą, a pretekstem do powrotu byków na parkiet. Tego typu rozważania wymagają jednak potwierdzenia i na chwilę obecną stanowią jedynie przedmiot akademickich rozważań.
Moskwa postrachem rynków
Krzysztof Tkocz, BDM
Pierwsza sesja nowego tygodnia rozpoczęła się od dalszej eskalacji napięcia na linii Rosja-Ukraina, co przełożyło się na pogorszenie nastrojów wśród inwestorów. WIG20 przy obrotach sięgających 794 mln PLN poszedł w dół o 3,4% i tym samym znalazł się na najniższych poziomach od maja 2021 r. Wszystkie spółki z grona polskich blue chips zakończyły notowania pod kreską, najwięcej straciły takie podmioty jak: Pekao (-6,8%), JSW (-6,0%) oraz Mercator (-5,8%). Względną siłą wykazały się takie walory jak Dino czy KGHM, które zniżkowały po 0,4%. Dużymi spadkami zakończyły również sesję mWIG40 oraz sWIG80, które poszły w dół odpowiednio o 2,8%/2,5%. Podczas poniedziałkowych notowań, najwięcej stracił sektor spożywczy (-7,1%), dalej był WIG-Leki (-4,5%) oraz banki (-4,4%).
W całej Europie dominował kolor czerwony, DAX stracił 2,1%, CAC (- 2,0%), FTSE 100 (0,4%), potężnej przecenie uległ rosyjski RTS, który tąpnął o 13,2%.