Po tym jak we wtorek WIG20 doszedł do najwyższego poziomu od połowy 2008 roku, dzisiaj mieliśmy drugi dzień realizacji zysków. Indeks WIG20, który w ciągu dnia tracił około 0,5 proc., ostatecznie spadł o 1,1 proc. To pokazuje, że rynek wciąż nie jest gotowy do skutecznego ataku poziomu 2800 pkt., a wtorkowy wzrost wskaźnika o 2,7 proc. można nazwać klasyczną pułapką hossy.
Giełdzie nie służą zarówno gorsze nastroje na światowych parkietach jak również czynniki lokalne. Na zagranicznych rynkach mamy spadki. Inwestorzy obawiają się, że po nadspodziewanie dobrych danych na temat chińskiego PKB w czwartym kwartale, tamtejszy bank centralny przystąpi do agresywniejszego zacieśnienia polityki pieniężnej. To z kolei może negatywnie wpłynąć na postrzeganie całego segmentu emerging markets w tym GPW. W ostatnich miesiącach chiński bank siedem razy podwyższył stopę rezerw obowiązkowych banków i raz podniósł główną stopę procentową. Środowa decyzja RPP, która właśnie weszła na ścieżkę zacieśniania polityki pieniężnej, również negatywnie przekłada się na wyceny akcji. Firmy jeszcze nie zaczęły na dobre inwestować, a już będą musiały zmierzyć się z droższym kredytem. Dzisiaj GUS podał dane na temat produkcji przemysłowej. W grudniu wzrosła o 11,5 proc. wobec oczekiwań na poziomie 12,2 proc. Lepsze dane napłynęły natomiast z USA. Liczba nowowzarejestrowanych bezrobotnych wyniosła w ubiegłym tygodniu 402 tys. (prognozy mówiły o 420 tys.). W grudniu sprzedano też o ponad 12 proc. więcej mieszkań. To ponad 2,5 raza więcej niż szacowano.
Mimo to, na giełdach widać było zdecydowanie większą chęć do realizowania zysków. W Europie Zachodniej ceny spadły średnio o około 1 proc. Od spadków zaczęła też giełda w USA. W momencie gdy nasza giełda kończyła dzień, indeksy w USA traciły po 0,5 proc. Na GPW WIG20 spadł o 1,1 proc. w czym istotny udział miały walory KGHM i spółek paliwowych.