Taka różnica wynikała zarówno z przyczyn zewnętrznych, jak i lokalnych. W gronie tych pierwszych należy wymienić dane z Niemiec (choć oczekiwane, to jednak najsłabsze tempo wzrostu w niemieckiej gospodarce od sześciu lat) oraz strefy euro (niższa od oczekiwań produkcja przemysłowa w listopadzie), a także ujawnione we wtorek szczegóły umowy handlowej USA–Chiny (USA nie zrezygnują z ceł przed wyborami prezydenckimi). Część ciężaru miała charakter krajowy, o czym świadczy fakt, że wśród najsłabszych podmiotów w portfelu WIG20 były PKO BP i Pekao. Może to mieć związek z tym, że w decydującą fazę wchodzą poszukiwania kupca na mBank, a wciąż w gronie chętnych wymieniane są właśnie PKO BP i kontrolujący Pekao PZU. Efekt finalny kumulacji wymienionych czynników był taki, że WIG20 spadł w środę o 0,8 proc., do 2165 pkt, co było jednym ze słabszych wyników na giełdowej mapie Europy. Skala spadku byłaby większa (sesyjne minimum to 2158 pkt), gdyby nie udany początek handlu na Wall Street (po godzinie sesji S&P 500 zyskiwał 0,4 proc., a Nasdaq 0,5 proc.), który poprawił nastroje w ostatniej fazie środowej sesji. Z punktu widzenia analizy technicznej WIG20 jest w fazie korekty, którą zainicjował test oporu 2200 pkt. Wsparciem dla notowań jest dołek z 8 stycznia, czyli 2140 pkt.

Foto: GG Parkiet

W środę potwierdziły się tendencje obserwowane na GPW od jesieni, a mianowicie relatywna siła misiów. Choć indeksy mWIG40 i sWIG80 też zmagały się z nadpodażą akcji, to w ujęciu intraday zdołały wyznaczyć nowe maksima trwających trendów. Pierwszy dotarł do 4081 pkt (najwyższy poziom od lipca 2019 r.), a drugi do 12 533 pkt (najwyższy poziom od sierpnia 2018 r.). Warto dodać, że 21 spółek wyznaczyło w środę co najmniej roczne maksimum notowań, a 3 analogiczne minimum. ¶