Otoczenie: Kamil Cisowski, analityk DI Xelion
Zgodnie z naszymi przypuszczeniami, środa przyniosła wyraźne odbicie na amerykańskich spółkach technologicznych po ich trzydniowym załamaniu, umożliwiając także innym rynkom silne wzrosty. Sesja rozpoczynała się w Europie dość nieśmiało, ale indeksy rosły z każdą godziną, by zamknąć się na dziennych maksimach wzrostami od 1,0% (IBEX) do 2,1% (DAX) i to pomimo silnie umacniającego się euro. W takim otoczeniu wreszcie odżyła GPW, w szczególności najsilniej poturbowany we wtorek sWIG80. WIG20 wzrósł o 2,3%, mWIG40 o 2,6%, a sWIG80 o 3,2%. Co ciekawe, jedną z dwóch firm głównego indeksu, które nie brały udziału we wzrostach był CD Projekt, którego korelacja z NASDAQ w ostatnim czasie wyraźnie się osłabiła – wyraźne świadectwo, że można mówić już o okresie przedpremierowym, w którym akcje będą poruszały się we własnym rytmie. Wśród MiŚiów wciąż obserwujemy olbrzymie, często dwucyfrowe wahania tych samych spółek, co najlepiej podsumowują wczorajsze wzrosty o 28,7% na Biomedzie. Sugeruje to, że liderzy koronahossy nie znaleźli jeszcze swoich dołków, a do końca miesiąca/sezonu wynikowego może być kontynuowany proces spuszczania powietrza z najbardziej przegrzanych firm na polskiej giełdzie.
S&P500 zyskało wczoraj 2,0%, a NASDAQ 2,7%. Kontrakty futures na amerykańskie znajdują się obecnie na lekko pozytywnych poziomach, które, o ile nie zostaną zakwestionowane w ciągu pierwszych dwóch godzin handlu w Nowym Jorku, z łatwością mogą wyzwolić falę zakupów i spowodować po zamknięciu ogłoszenie w mediach końca korekty. O ile o osiągnięciu potencjalnego dołka pisaliśmy we wczorajszym komentarzu porannym, zakładamy, że tym razem możemy nie mieć do czynienia z ruchem typu V, a powrót na historyczne szczyty może opóźnić się do października, gdy potencjalny wzrost napięć koronawirusowych będzie wspierał sektor technologiczny.
Giełdy azjatyckie znajdują się dziś na plusach, podobnie kontrakty futures na europejskie indeksy. Najważniejszym wydarzeniem dzisiejszego dnia będzie oczywiście posiedzenie EBC, które powinno mieć silny wpływ na rynek walutowy, a w konsekwencji też zachowanie rynków akcji na kontynencie. Wzrost napięć na linii UE – Wielka Brytania i gwałtowna deprecjacja funta, ciągnącego za sobą cały koszyk, stworzyły korzystne warunki, by w przypadku werbalnej interwencji wybite zostało ważne wsparcie na poziomie 1,1750, a trend umocnienia euro został przynajmniej tymczasowo zatrzymany. Jednocześnie, wczorajsze umocnienie wspólnej waluty wydaje się symptomem niewiary rynku, którą całkowicie podzielamy, że w ciągu relatywnie krótkiego czasu mijającego od Jackson Hole podzielona i mało zazwyczaj decyzyjna Rada Banku przygotowała silną odpowiedź na zmianę strategii Fed. W obliczu ryzyka deflacji w strefie euro podjęcie działań analogicznych będzie miało charakter wyłącznie symboliczny, a przedstawiciele Banku raczej nie zwykli zaskakiwać rynku pomysłowością. Dodatkową kwestią jest perspektywa wzmocnienia narracji o odbiciu gospodarczym w Europie – w przypadku, gdyby podczas konferencji brakowało bezpośredniego zaadresowania kwestii kursu, temat procesów dezinflacyjnych został zbagatelizowany jako tymczasowy, a retoryka odnośnie PKB byłaby optymistyczna, EURUSD miałby otwartą drogę do szybkiego i trwałego wybicia poziomu 1,20.
Technika: Piotr Neidek, analityk BM mBanku
Reakcja azjatyckich parkietów na wczorajsze zwyżki na Wall Street, jest mocno ograniczona i chociaż zieleń jak na razie dominuje w Tokio czy Szanghaju, to jednak skala wzrostów może okazać się wskazówką dla graczy znad Wisły. Na wartości tracą kontrakty na miedź, które wczoraj i tak nie zdołały odrobić wtorkowej przeceny. O wzrosty walczy ropa i chociaż nie można wykluczyć ponownej zwyżki w najbliższych godzinach, to jednak ze średnioterminowego punktu widzenia ostatnia przecena dotarła do poziomów ulokowanych powyżej wsparć. To może oznaczać, że niedźwiedzie nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa i w drugiej połowie miesiąca mogą dać o sobie znać jeszcze raz.
Nadzieją dla warszawskich byków może okazać się DAX, mianowicie wczorajsza kontra popytu na Deutsche Boerse okazała się jedną z bardziej wyraźnych ostatnich tygodni. Jeżeli niemiecki indeks zdoła przedostać się przez oporową strefę, która rozciąga się od zeszłotygodniowego sufitu aż po historyczne maksima zlokalizowane na wysokości 13795, wówczas zwolennicy grania krótkich pozycji zostaną zobligowani do zamykania shortów. Ewentualne poruszenie na niemieckim parkiecie stanowiłoby ważny argument dla WIG20, który wciąż pozostaje poniżej swoich lokalnych oporów. Wczoraj wprawdzie becnhmark ten odrobił sporą część wtorkowych strat, jednakże kluczowym poziomem do wybicia pozostaje 1839. Zasięg spadków, liczony wg szerokości wybitego tydzień temu kanału, wskazuje na potencjalny ruch w kierunku kwietniowych szczytów.