W ostatnich latach z poprawą o podobnej skali i odbywającą się w analogicznej perspektywie czasowej mieliśmy do czynienia między październikiem 2011 a lutym 2012 roku oraz lutym a lipcem 2016 roku. Co ciekawe, S&P 500, podobnie jak obecnie, próbował wówczas pokonywać swe szczyty sprzed załamania, co w pierwszym podejściu nie przynosiło trwałego pozytywnego rezultatu. Na razie zapowiada się na to, iż schemat ten zostanie powielony, gdyż początek wrześniowej korekty S&P 500 zbiegł się z dość śmiałą, ale ostatecznie nietrwałą próbą wyjścia ponad wcześniejszy rekord 3 393 pkt z 19 lutego. Kontynuując porównanie do obu wspomnianych okresów historycznych, wzrosty na amerykańskim rynku akcji były natomiast wznawiane dopiero po schłodzeniu wskaźnika syntetycznego odpowiednio o 29 pkt i 23 pkt. W tym kontekście obecne cofnięcie o 17 pkt wydaje się niewystarczające, by sentyment stał się czynnikiem sprzyjającym zakończeniu korekty. Niezmiennie zaś można liczyć na to, że w ostatecznym rozrachunku nie okaże się ona szczególnie dotkliwa, na co z kolei wskazuje uporczywy pesymizm w grupie inwestorów indywidualnych (nadal nieprzerwana rekordowa seria 31 tygodni z ujemnym saldem byków i niedźwiedzi w sondażu AAII).