Potem październik miał przynieść stopniową poprawę – i przyniósł. Początek listopada miał przynieść przyspieszenie wspinaczki na rekordowe pułapy – i przyniósł. Teraz ten sam wzorzec sugeruje pewną zadyszkę, co jest też o tyle możliwe, że rynek akcji ze stanu schłodzenia w końcówce września przeszedł kilka dni temu w stan silnego krótkoterminowego wykupienia (oscylator RSI znalazł się najwyżej od IX 2020 r.). Niemniej, nie licząc pewnych przystanków po drodze, wzorzec sezonowy obiecuje, że czas pozostały do końca roku jako całość powinien przynieść kontynuację hossy. Głównym motorem trendu wzrostowego pozostaje rzadko spotykana dynamika zysków spółek, porównywalna z okresem po globalnym kryzysie finansowym (więcej na ten temat – już w sobotnim „Parkiecie"). Ostatnie kilkanaście miesięcy pokazuje, że trudno przecenić znaczenie tego potężnego czynnika. A czynniki ryzyka? Z jednej strony zagrożeniem jest rozpoczęte już wygaszanie luzowania ilościowego, choć na razie „tapering" jest na bardzo wczesnym etapie – koniec QE zaplanowany jest dopiero na połowę 2022 r. Inne zagrożenie to postępujące oznaki zadyszki w gospodarkach – według najnowszego odczytu globalny wskaźnik wyprzedzający OECD zaczął zakręcać w dół. Reasumując, hossa trwa przy sprzyjającej sezonowości i szybko rosnących zyskach spółek, choć jednocześnie pojawiają się nowe czynniki ryzyka.