Zmiana wieku uprawniającego do emerytury musiałaby też być rozłożona na co najmniej kilka lat (trudno kobiecie w wieku 59 lat podnieść nagle wiek emerytalny od nowego roku o 5 lat), co ogranicza wpływ takiego kroku na sytuację budżetu w krótkim terminie.
Pamiętajmy, że prognozowana stopa zastąpienia pensji emeryturą w Polsce jest jedną z najniższych w EU (poniżej 30 proc. wobec średniej 55–60 proc.). W innych krajach konieczność podniesienia wieku emerytalnego jest więc znacznie pilniejsza – gdyby – jak np. w Hiszpanii czy we Włoszech – wynosiła ona nie 30 proc., ale ponad 70 proc., koszt zaniechania zmian, jeśli chodzi o wiek emerytalny, byłby znacznie wyższy.
Wprowadzona na początku lat 90. zasada uzależniania wysokości emerytury od wysokości wpłaconych składek (w Europie dominuje system oparty na korzystniejszych zasadach) znacznie obniżyła długoterminowe obciążenie budżetu wypłatami, więc i także zmniejszyła problem związany z niższym wiekiem emerytalnym. Należy o tym pamiętać, porównując wiek emerytalny w Polsce i w innych krajach – w PL jest on faktycznie dość niski, ale gdy koszty wypłat emerytur odniesiemy do PKB, to sytuacja wygląda znacznie lepiej niż średnia (7,5 proc. vs ponad 13 proc.).
Kolejnym czynnikiem, wpływającym na nikłe szanse zmiany wieku emerytalnego, jest fakt, że w Polsce współczynnik korzystających z uprzywilejowanych systemów emerytalnych (służby mundurowe, górnicy, rolnicy, sędziowie, prokuratorzy) jest jednym z najwyższych w Europie. Mamy system, gdzie większość Polaków będzie otrzymywała głodowe emerytury (i bardzo niskie na tle innych państw), za to dla kilku grupek wybrańców wypłaty będą wyjątkowo hojne nawet na tle średniej europejskiej. Podniesienie wieku emerytalnego zwykłemu Kowalskiemu wymusiłoby poważną dyskusję o zmianie tej sytuacji. W warunkach gdy część osób może przejść na emeryturę w wieku 45 lat czy otrzymywać 80 proc. ostatniego wynagrodzenia (przewidywana średnia stopa zastąpienia, jak wspomniałem, wynosi poniżej 30 proc.), nawoływanie do zmian dla pozostałych raczej wywoła gniew, a nie zrozumienie zmian.
Co prowadzi do ostatniego punktu: liderzy rządzących partii raczej nie chcą – pomimo wcześniejszych doświadczeń – poprzez uchwalenie ustawy o podwyższeniu wieku emerytalnego znacznie zmniejszyć swoich szans na utrzymanie się przy władzy w kolejnych wyborach. Podniesienie wieku emerytalnego było zawsze ryzykowne, obecnie – w dobie populizmu – stało się wręcz politycznym samobójstwem. Na tle opisanych wcześniej czynników kwestia ta faktycznie nie wydaje się aż tak pilna – przynajmniej z punktu widzenia budżetu. Mamy znacznie większe problemy.