Czerwiec był pierwszym miesiącem od sierpnia 2021 r., kiedy Polska więcej importowała energii elektrycznej, niż jej eksportowała – wynika z danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Jednak nadal saldo wymiany międzynarodowej, licząc od początku tego roku, wskazuje, że wyeksportowaliśmy więcej, niż importowaliśmy.
Saldo wymiany za pierwsze sześć miesięcy tego roku wynosi 1,4 TWh energii. W analogicznym okresie roku poprzedniego – odmiennie od tego roku – więcej importowaliśmy: 3,2 TWh. Jednocześnie – co ciekawe – mimo rosnącego eksportu w pierwszym półroczu mniej energii wyprodukowały elektrownie na węgiel kamienny, zaś dla tych na węgiel brunatny wzrost wyniósł ponad 11 proc. rok do roku. Największą dynamikę produkcji odnotowano zaś od początku roku w OZE – blisko 92 proc.
Polski prąd, przede wszystkim z węgla brunatnego, jest atrakcyjny na rynku europejskim. Cena hurtowa za I kw. wynosiła w Polsce 134 euro za MWh, zaś w Niemczech ta sama jednostka energii kosztowała 167,7 euro.
Marcin Górnik, analityk BM Pekao, przypomina, że od czerwca różnica między eksportem a importem znacznie zmalała. – Pogłębienie tej tendencji obserwujemy także we wstępnych danych operatora sieci przesyłowych w lipcu, choć na dokładne dane musimy jeszcze poczekać. Wedle dostępnych danych w lipcu saldo wymiany międzynarodowej wskazywało już import rzędu ok. 100 GWh. Tendencja ta pogłębia się, a jej źródła należy szukać w spadku produkcji energii elektrycznej z węgla kamiennego i w zgłaszanych przez elektrownie oszczędnościach surowca przed zimą – podkreśla. Czy ta tendencja utrzyma się do końca roku? Jego zdaniem to zależy od wielu czynników: popytu na energię, temperatury zimą, dostępności gazu ziemnego. – Jeśli Niemcy zdecydują się jednak na uruchomienie na nowo energetyki jądrowej, to popyt na energię z węgla będzie mniejszy – wskazuje analityk.