To nowa jakość i zupełnie nowa perspektywa. Nie jest to oczywiście tzw. duży atom, o którym rozmawiamy w kontekście zmiany struktury polskiej energetyki, ale to ważny krok na drodze do zasadniczej zmiany naszego tzw. miksu. Jest jasne, że Polska potrzebuje nowoczesnych źródeł energii. Rozwój energetyki jądrowej jest tu kluczowy. Nabiera to szczególnego znaczenia w kontekście tego, co dzieje się na rynku gazu. Ostatnie działania Gazpromu i ich wpływ na wzrost cen tego surowca uświadamiają nam, jak groźne może to być narzędzie w rękach kogoś, kto chciałby stosować jakiś nacisk czy wręcz szantaż nie tylko wobec Polski, ale też całej Europy. Widać wyraźnie, że ceny gazu, również w przyszłości, mogą być niestabilne. Atom jest wolny od tego zagrożenia. Atom, również ten mały, daje pewną stabilizację. Niesie ze sobą jeszcze jedno – perspektywę rozwoju technologicznego i gospodarczego. Technologia SMR, o której rozmawiamy, jest nowa, ale na pewno będzie się rozwijać. Dzięki umowie, którą podpisał KGHM, zyskujemy więc przewagę konkurencyjną. To duży sukces.
Co konkretnie przełomowego się stało podczas tej wizyty? Wstępna umowa o współpracy w zakresie energetyki jądrowej została podpisana już w ubiegłym roku.
Atom w Polsce staje się faktem. Na przełomie lat 2029–2030 w Polsce ma zacząć działać pierwszy reaktor SMR. To finalizacja listu intencyjnego, który nasz czempion, KGHM, zawarł w ubiegłym roku z amerykańskim koncernem NuScale na budowę małych modułowych reaktorów nuklearnych SMR. W podobnym czasie w Polsce powinny też zacząć działać reaktory, które wspólnie z amerykańskim GE Hitachi Nuclear Energy ma wybudować Orlen. Projekty te to uzupełnienie planowanych inwestycji w „duży atom". Energetyka jądrowa, jako bezpieczna, przyjazna środowisku i konkurencyjna ekonomicznie, będzie stanowić istotny element przebudowy polskiej energetyki. Można stwierdzić, że jesteśmy świadkami przełomu. To efekt polsko-amerykańskiego strategicznego partnerstwa w zakresie rozwoju energetyki jądrowej.
Tymczasem rosnące ceny energii to temat numer jeden w ostatnich miesiącach. Siłą rzeczy stały się też tematem politycznym. Kampania billboardowa prowadzona przez państwowe spółki została przez Komisję Europejską i ekspertów uznana za opartą na nieprawdziwych informacjach.
Cała ta sprawa, szczególnie histeryczna reakcja KE oraz finansowanych przez nią organizacji, to dla mnie jakiś absurd. Nie usłyszałem rzeczowej polemiki, tylko hasła o „obrzydzaniu Polakom Unii Europejskiej". Otóż informuję: w Polsce nikt nikomu Unii nie obrzydza, ale to nie oznacza, że nie mamy informować społeczeństwa o faktach i mówić, że uczestnictwo Polski w UE to nie tylko oczywiste korzyści, ale też koszty, które ponosi polskie społeczeństwo. Ta kampania, która jest kampanią spółek energetycznych, informuje o rzeczywistej skali obciążeń, jakie dla produkcji energii elektrycznej w Polsce ma system opłat certyfikatów CO2. Prawdą jest też, że ostateczny udział kosztów polityki klimatycznej to ok. 30 proc. w ostatecznym rachunku, ale to i tak bardzo dużo. Wyobraźmy sobie, jaką ulgą dla polskiego społeczeństwa, które boryka się ze skutkami inflacji, byłoby, gdyby energia elektryczna była o te 30 proc. tańsza. Tym samym tańsze byłyby też inne produkty oraz usługi. Zresztą, sam Frans Timmermans przyznał przecież w wywiadzie, którego udzielił „Rzeczpospolitej" w grudniu zeszłego roku, że polityka klimatyczna UE wywołuje wzrost cen i inflację. Polacy mają prawo o tym wiedzieć. Apeluję do naszych adwersarzy, także tych ze świata dziennikarskiego, o poważną rozmowę w tej sprawie. Ukrywanie przed Polakami faktów na pewno nie jest dobrą drogą. Tym bardziej że w Europie formułowane są daleko idące postulaty zaostrzania polityki klimatycznej zawarte w Fit for 55. Pakiet ten ma wprowadzić opłaty od prywatnych domów czy samochodów. Tak więc koszty mają spaść bezpośrednio na obywateli, szczególnie tych mniej zamożnych. Pytanie, kogo na to stać? De facto KE przyznaje w swych informacjach, że 60 proc. wytworzenia, podkreślam – wytworzenia energii, a nie końcowego rachunku, to koszt polityki klimatycznej UE. Takie są fakty i Polacy mają prawo to wiedzieć. Nawet KE przyznaje, że uderzy to w mniej zamożne grupy społeczne i pogłębi społeczne nierówności. Na politykę klimatyczną w takim kształcie, bez żadnych elementów osłonowych dla społeczeństwa, ale także bez wsparcia mniej zamożnych krajów takich jak Polska, nie możemy się zgodzić. Powinniśmy o tym poważnie porozmawiać, a nie każdą próbę takiej dyskusji sprowadzać do wydumanych epitetów o antyunijności.
Na inwestycje w SMR-y musimy patrzeć właśnie w kontekście tego, co dzieje się na rynku energii. Budowa małych reaktorów nuklearnych przez KGHM to projekt bardzo konkretny i ważny element transformacji energetycznej kraju. Na razie KGHM we współpracy z NuScale Power wdraża technologię modułowych reaktorów nuklearnych na własne potrzeby, ale robi to po to, by w przyszłości mogła skorzystać na tym cała Polska.