Jan Kulczyk kupował Ciech w momencie, gdy sytuacja chemicznej spółki była trudna ze względu na spore zadłużenie i niepewne perspektywy. Skarb Państwa już od dłuższego czasu szukał chętnego na pakiet akcji tego jedynego w Polsce i drugiego w Europie pod względem wielkości producenta sody kalcynowanej, używanej do produkcji szkła. Jedynym chętnym okazała się w 2014 r. zarejestrowana w Luksemburgu firma KI Chemistry z grupy Kulczyk Investments, kontrolowana wówczas przez miliardera Jana Kulczyka, a dziś przez jego spadkobierców - Dominikę i Sebastiana Kulczyków. Inwestor w wyniku giełdowego wezwania przejął nieco ponad 51 proc. kapitału Ciechu. Zapłacił za ten pakiet 835,5 mln zł, z czego lwia część trafiła do Skarbu Państwa.
Na początek KI Chemistry zaproponował 29,5 zł za jedną akcję, co dawało 1,03 mld zł za 66 proc. kapitału Ciechu. Dzień przed ogłoszeniem wezwania, papiery te kosztowały na warszawskiej giełdzie 32,81 zł, czyli o 11 proc. więcej niż w ofercie. Kluczem do sukcesu wezwania było przekonanie do sprzedaży akcji Skarbu Państwa, które miało niemal 39 proc. akcji Ciechu. Poza tym znaczące pakiety akcji miały także dwa otwarte fundusze emerytalne: PZU Złota Jesień (9,2 proc. kapitału spółki) oraz ING (8,54 proc.). Większość analityków giełdowych twierdziła wówczas, że cena w wezwaniu jest za niska i nie polecała akcjonariuszom sprzedaży papierów. W międzyczasie pojawiło się kilka rekomendacji sugerujących, że w ciągu 12 miesięcy walory Ciechu mogą być warte nawet 36 zł. To wywołało ogromną presję na podniesienie ceny w wezwaniu.
Skarb nie czekając na ruch inwestora, sam postanowił sięgnąć po pieniądze z Ciechu. Na jego wniosek walne zgromadzenie akcjonariuszy chemicznej spółki zdecydowało o wypłacie dywidendy w wysokości 1,13 zł na akcję. Na wypłaty dla akcjonariuszy popłynęło więc 59,6 mln zł, czyli nieco ponad połowa zysku spółki za 2013 r. Resort skarbu postąpił wtedy nie tylko wbrew inwestorowi, który uzależniał swoją ofertę od pozostawienia całego zysku w spółce, ale też wbrew zarządowi Ciechu. Kulczyk nie zrezygnował jednak z walki o spółkę. Na dzień przed zakończeniem wezwania podbił cenę do 31 zł za akcję, zwiększając wartość całej oferty do 1,08 mld zł. To przekonało nie tylko Skarb Państwa, ale i część inwestorów finansowych. W konsekwencji KI Chemistry przejął 51 proc. akcji Ciechu i włączył tę spółkę do grupy Kulczyk Investments. Skarb zyskał na tej prywatyzacji 619 mln zł. A jeśli dodamy do tego 1,13 zł dywidendy na każdą akcję, to wyciągnął z Ciechu w sumie 641,7 mln zł.
Transakcja od początku wywoływała dużo emocji. Politycy ówczesnej opozycji z PiS zwracali uwagę, że cena jest za niska, a Ciech powinien pozostać i rozwijać się w rękach Skarbu Państwa. Przedstawiciele resortu skarbu tłumaczyli z kolei, że cena była od początku publicznie znana, a oferta KI Chemistry jedyną dostępną dla akcjonariuszy spółki i nikt za Ciech nie chciał zapłacić więcej, dlatego według nich zarzut zaniżonej ceny był absurdalny.
Prywatyzacja Ciechu znalazła się też pod lupą Najwyższej Izby Kontroli i prokuratury. Na początku grudnia 2015 r. Najwyższa Izba Kontroli oceniła, że resort skarbu dopuścił się niegospodarności i braku należytej dbałości o interes Skarbu Państwa podczas prywatyzacji chemicznej spółki. W ocenie NIK transakcja została przeprowadzona poniżej rzeczywistej wartości akcji Ciechu. W 2016 r. agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego weszli do siedzib Ciechu, Kulczyk Holding oraz byłego prezesa i byłego wiceprezesa chemicznej spółki. Nikogo wtedy nie zatrzymano. Funkcjonariusze zażądali natomiast wydania dokumentów związanych z prywatyzacją Ciechu. Funkcjonariusze działali na polecenie Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej.