Zacznijmy od technicznego przeglądu indeksów warszawskiej giełdy. Ten jest bowiem nieco bardziej optymistyczny niż tytuł. Indeks WIG wzrósł w minionym tygodniu o 2 proc. i zaatakował średnią kroczącą z 50 sesji. Trwający ruch to tylko korekta i na wykresie wciąż obowiązuje średnioterminowy układ spadkowy. Przesilenie nastąpi dopiero wtedy, gdy kurs przebije ostatni lokalny szczyt przy 61 tys. pkt. Z kolei przebicie dołka przy 57 tys. pkt będzie sygnałem kontynuacji rynku niedźwiedzia.
Indeks dużych spółek także zanotował dobry tydzień. Jego kurs wzrósł o 2,7 proc. i naruszył średnią kroczącą z 50 sesji. Do najbliższego lokalnego szczytu jeszcze trochę brakuje, więc o przełomie mówić jeszcze nie można. Podobnie, jak z WIG, tak i tu mamy do czynienia z korektą. Co więcej, czwartkowa świeca z długim górnym cieniem i czarnym korpusem ma negatywną wymowę. Może to być zwiastun końca wzrostowego odreagowania. Najbliższym wsparciem pozostaje 2200 pkt.
Drugi tydzień z rzędu rósł indeks średnich spółek. Impet wzrostowy trochę osłabł w ostatnich dniach i nie udało się przebić 50-sesyjnej średniej kroczącej. W ostatnich trzech podejściach, gdy indeks zbliżał się do wspomnianej średniej, kończyło się to zwrotem na południe i wyznaczeniem nowego dołka. Jeśli tak się stanie i tym razem, to można się spodziewać spadku poniżej 4431 pkt.
Indeks małych spółek był w minionym tygodniu najsłabszy. Zyskał bowiem tylko 0,2 proc. W międzyczasie zdołał wyznaczyć nowe minimum trendu spadkowego w ujęciu intraday – 13 471 pkt. Tak nisko notowania indeksu nie były od lipca 2016 r. Co gorsza, kurs bez większych problemów przebił wsparcie 13 700 pkt, wyznaczone przez dołek z ubiegłego roku. Teraz poziom ten stanowi najbliższy opór.
Przejdźmy teraz do statystyk historycznych. Sprawdziliśmy, jak w czerwcu zachowuje się indeks szerokiego rynku. Okazuje się, że średnio jego notowania spadają o 1,9 proc., co jest najgorszym wynikiem w całym roku. Nawet jeśli pominiemy skrajne dane (spadek o 35,3 proc. w 1994 r. i wzrost o 15,3 proc. do 1996 r.), to średnia i tak pozostaje ujemna i wynosi -1,2 proc. Na 27 przypadków w 14 WIG spadał, a w 13 rósł. Stąd mediana także jest ujemna i wynosi -0,3 proc. Warto dodać, że podczas wzrostowych czerwców WIG zyskuje średnio 5 proc., a podczas spadkowych traci średnio 8,2 proc. Na podstawie tych danych można postawić naiwne prognozy. Zakładając, że punktem odniesienia jest zamknięcie maja (57 282 pkt) mamy trzy warianty: optymistyczny, gdy WIG rośnie o 5 proc. i na koniec miesiąca jest przy 60 146 pkt; uśredniony, gdy WIG spada o 1,9 proc. do 56 193 pkt oraz pesymistyczny, gdy traci aż 8,2 proc. i na koniec czerwca „ląduje" na poziomie około 52 584 pkt.