Według bazy danych Bloomberga popularny[b] wskaźnik cena/zysk[/b] dla indeksu S&P 500 wynosi teraz ok. 15 (jest obliczany jako średnia ważona udziałami poszczególnych spółek w indeksie). Czy to dużo? Pesymiści mogą argumentować, że kiedy dwa lata temu startowała hossa na Wall Street, akcje były zdecydowanie bardziej atrakcyjne – na koniec lutego 2009 r. C/Z nie sięgał nawet 11, czyli był o ponad jedną czwartą niżej niż teraz. Pytanie jednak, czy oznacza to, że walory amerykańskich spółek są już zbyt drogie i skazane na przecenę w kierunku bardziej okazyjnych poziomów?
Na szczęście dla posiadaczy akcji można znaleźć sporo argumentów za tym, że tak nie jest. Porównania z początkiem hossy (a więc dołkiem bessy) są o tyle mało trafne, że wtedy światowa gospodarka uginała się pod presją kryzysu finansowego, a teraz przecież się rozwija.
[srodtytul]C/Z bywał znacznie wyżej[/srodtytul]
Jeśli spojrzymy na historię ostatnich dwóch lat, to C/Z bywał już znacznie wyżej niż obecnie. Szczytu w tym okresie sięgnął w listopadzie 2009 r., kiedy przekraczał 21. Mimo tak wysokich wartości wskaźnika, jak wiadomo bessy to nie wywołało. Co więcej, kiedy we wrześniu ubiegłego roku startowała obecna kilkumiesięczna fala wzrostowa w USA, C/Z wynosił ok. 14, czyli niewiele mniej niż obecnie. Te porównania sugerują, że amerykańskie akcje jednak nie są być może takie drogie, jak wynikałoby z porównania z dnem bessy.
Wnioski są podobne, jeśli rozszerzymy analizowany okres na dziesięciolecia. Licząc od połowy lat 50. ubiegłego wieku (tak daleko sięgają dane Bloomberga), średni poziom C/Z dla akcji z S&P 500 to 16,4. Od tej wartości niewiele różni się mediana (czyli miara bardziej odporna na wpływ skrajnych odchyleń od normy), która wynosi 16,7. Na tym tle można uznać, że obecne wyceny spółek na Wall Street są neutralne lub nawet nieco niedoszacowane.