Wraz ze zbliżającą się wielkimi krokami połową roku postanowiliśmy podsumować, jak od końca grudnia 2010 r. sprawują się różne strategie oparte na prostych wskaźnikach wyceny. Czy kupowanie akcji, które wydają się tanie, przynosi według tych kryteriów stopy zwrotu wyższe niż zmiany kursów na tzw. szerokim rynku?
[srodtytul]C/Z – prosty, ale nie do pogardzenia[/srodtytul]
Analizę zacznijmy od najbardziej popularnego wskaźnika: cena/zysk. Chociaż ta prosta miara atrakcyjności akcji nie jest pozbawiona wad (krytykuje się ją choćby za to, że spółki mają naturalną skłonność do podrasowywania księgowych wyników, a także za to, że szczególnie w wypadku firm wrażliwych na koniunkturę gospodarczą zyski potrafią być bardzo zmienne), to, jak wynika z naszych obliczeń, ma jednak pewną moc odróżniania walorów dobrze rokujących od tych, które obciążone są bagażem zbyt wysokich wycen na rynku.
W naszej symulacji posłużyliśmy się oficjalnymi wskaźnikami publikowanymi przez giełdę (znaleźć je można w tabeli notowań „Parkietu”) i uszeregowaliśmy akcje według wartości C/Z dostępnych na koniec roku 2010 (co oznacza, że w większości wypadków wartości te bazowały na wynikach spółek z czterech kolejnych kwartałów zakończonych w III kwartale 2010 r.). Uniknęliśmy w ten sposób częstego w tego typu symulacjach błędu, polegającego na tym, że do obliczeń bierze się wartości C/Z bazujące na niedostępnych jeszcze w czasie konstrukcji portfela danych (takim błędem byłoby opieranie?decyzji na wskaźnikach bazujących na wynikach za cały 2010 r.).
[srodtytul]Tanie lepsze od rynku, drogie – słabsze[/srodtytul]