Indeks S&P500 zyskał wczoraj 1,3 proc., a Nasdaq Composite 1,5 proc. Ten pierwszy wrócił na linię średniej kroczącej z 200 sesji, gdzie nie był od 4 grudnia 2018 r. Przekroczenie tej granicy, choć na razie symboliczne, stanowi wstępny techniczny sygnał przesilenie i daje nadzieje, że Wall Street wróci na historyczne szczyty. Zwłaszcza, że zwyżki za oceanem były pokłosiem coraz lepszych relacji na linii USA-Chiny, a także porozumienia w amerykańskim Kongresie w sprawie ochrony granic. Wszystkie te czynniki pomagały też rynkom azjatyckim. Dzisiejszą sesję Hang Seng zakończył wzrostem o 1,1 proc., a Nikkei225 o 1,3 proc. Przy tak sprzyjającym otoczeniu otwarcie na GPW nie mogło nie mieć zielonego zabarwienia. WIG20 zyskiwał tuż po starcie sesji 0,4 proc. i oscylował przy 2380 pkt. Pisałem wczoraj, że indeks próbuje się oddalić od dołka 2348 pkt, oddzielające szczyty formacji podwójnego szczytu. To bardzo ważne z technicznego punktu widzenia. Jeśli dziś uda się zyskać kolejne punktu, to realny będzie scenariusz zanegowania owej formacji i wyjście na nowe lokalne maksima.
A jak sytuację na rynku oceniają eksperci?
Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion
Wtorek był kolejnym dniem, w którym w USA kalendarium było puste. Co prawda pojawił się Jerome Powell, szef Fed, ale temat jego wystąpienia nie zapowiadał żadnych ważnych wypowiedzi i rzeczywiście ich nie było.
Rano w Azji i w Europie nastroje były bardzo dobre, bo Demokraci i Republikanie porozumieli się w sprawie finansowania ochrony granic, z czego wynikało, że nowego paraliżu rządu w USA nie będzie. Pojawiły się co prawda w mediach informacje mówiące o tym, że skoro nie ma w tym porozumieniu 5,7 mld USD na budowę muru na granicy z Meksykiem (jest 1,375 mld) to prezydent Trump może tego porozumienie nie uznać. Prezydent powiedział jednak, że nie spodziewa się kolejnego paraliżu rządu.