Jego żona Halina Paszyńska ma zostać pośrednio głównym akcjonariuszem Karenu m.in. w zamian za aport w postaci wycenianych na 452 mln zł budynków i działek, m.in. bogatych w torf.
Gazeta zwróciła także uwagę na – opisywany przez „Parkiet” – mechanizm przejęcia Karenu. Jak informowaliśmy kilka dni temu, wątpliwości te sprawiły, że WZA Karenu najpierw wstrzymało się z uchwałą o emisji akcji dla spółek Paszyńskiej, a potem przegłosowało ją, ale na objęcie akcji dało inwestorom rok – w tym czasie muszą wyjaśnić wszelkie wątpliwości związane z wnoszonymi do giełdowej spółki aktywami.
Część nieruchomości nie była, przynajmniej do niedawna, własnością podmiotów, które mają objąć nowe akcje giełdowej spółki. Niektóre są obciążone hipotekami albo prowadzona jest z nich egzekucja. Na dodatek – jak wskazywaliśmy – wycena działki, na której znajdują się pokłady torfu, uwzględniała dochody z jego wydobycia, chociaż jej właściciel nie złożył nawet wniosku o koncesję na jego eksploatację.
Steinhoff napisał w oświadczeniu, że nie ma przesłanek, by sądzić, iż działalność spółki będzie naruszała prawo lub interesy akcjonariuszy, ale podkreślił, że nadużyto jego zaufanie, nie informując o wszystkich okolicznościach związanych z przeszłością Paszyńskich. Steinhoff dołączył do rady 1 września, podobnie jak były szef resortu gospodarki Jacek Piechota.
Piechota decyzją Steinhoffa jest zaskoczony i rezygnacji składać nie zamierza. – Nie widzę podstaw do tak nerwowej reakcji tak długo, jak nie otrzymam sygnałów, że w firmie dzieje się coś wbrew interesom akcjonariuszy – komentuje. – Sygnały dotyczące przeszłości nowego inwestora mogą mobilizować i wyczulać radę. Jeśli okaże się, że inwestor będzie chciał podjąć działania naruszające interesy pozostałych akcjonariuszy Karenu, będę pierwszą osobą, która w proteście złoży rezygnację. Dziś takich działań jednak nie widzę.