Decyzja ta ma jednak głównie wymiar symboliczny, bowiem zadeklarowana zmiana limitów odpowiada zaledwie 0,1 proc. globalnej produkcji ropy naftowej, więc pozostaje mało istotna fundamentalnie.

Poniedziałkową decyzję OPEC+ interpretuje się natomiast jako sygnał wysłany innym producentom i konsumentom ropy naftowej, że rozszerzony kartel jest skłonny bronić obecnego poziomu cen tego surowca na światowym rynku i nie dopuścić do zbyt głębokich przecen. Jest to jednak zadanie karkołomne, ponieważ biorąc pod uwagę niewątpliwe spowolnienie gospodarcze na świecie, które może wręcz przekształcić się w poważny kryzys, okolice 90–100 USD za baryłkę ropy mogą być najzwyczajniej niemożliwe do utrzymania.

Prawdziwym testem, jak głęboki może być spadek popytu na ropę, będą już najbliższe miesiące, podczas których w europejskie przedsiębiorstwa uderzy skokowy wzrost kosztów energii elektrycznej. Już do tej pory niektóre energochłonne biznesy, takie jak np. huty, ograniczyły swoją działalność właśnie ze względu na wysokie koszty energii – a w kolejnych tygodniach ten efekt przełoży się w większym stopniu także na mniejsze biznesy oraz na samych konsumentów.

W rezultacie presja na spadek notowań ropy naftowej – nawet mimo wygaszania dostaw z Rosji – będzie postępować w końcówce 2022 roku.