Koniec z szantażem energetycznym, powiedział w maju komisarz energii. Jednak mimo takich zapowiedzi od samego początku napaści Rosji na Ukrainę, ciągle UE wysyła do Rosji mnóstwo pieniędzy, w ubiegłym roku były to 23 mld euro za importowaną energię. Na co wydaliśmy te pieniądze?
Te 23 mld euro to faktycznie dużo, ale warto jednak zacząć tę rozmowę od tego, że wcześniej płaciliśmy jeszcze więcej, bo w 2021 r., przed inwazją i przed użyciem surowców do szantażu, to było nawet pięciokrotnie więcej. W tym momencie wydajemy te pieniądze w UE głównie na gaz ziemny, to jest około dwóch trzecich – i ta kwota dzieli się mniej więcej po równo na gaz przesyłany rurociągami i gaz w formie skroplonej. Pozostała część to są pieniądze za ropę naftową. Węgla już praktycznie nie sprowadzamy, to zostało dosyć szybko odcięte i tutaj też działania Polski były bardzo zdecydowane, bo byliśmy dużym nabywcą rosyjskiego węgla, ale odcięliśmy się od niego jeszcze przed unijnymi decyzjami.
Jak wyglądają wydatki na surowce rosyjskie wobec wydatków Unii Europejskiej na wsparcie dla Ukrainy?
Wydatki na surowce rosyjskie są o kilka miliardów euro wyższe, jeżeli się spojrzy na ubiegły rok. Wciąż wydajemy więcej na surowce energetyczne rosyjskie niż na wsparcie dla Ukrainy. Oczywiście jest to inna natura, bo płacimy za konkretny towar, a tam za wsparcie przed agresorem, ale jednak część z tych środków wędruje do budżetu rosyjskiego. A te kwoty nie do końca uwzględniają nawozy, produkowane z gazu. Rosja stara się ominąć politykę sankcyjną w różny, kreatywny niekiedy sposób. To chociażby eksport nawozów, bo to wykorzystanie tego samego gazu ziemnego, albo eksport paliw wyprodukowanych w państwach trzecich. Od kiedy wprowadzone zostały reżimy sankcyjne na ropę i paliwa rosyjskie, ogromnie wzrósł eksport ropy rosyjskiej do państw trzecich, jak Indie czy Turcja. I równie ogromnie wzrósł import do UE paliw z tych właśnie państw. Te rafinerie po prostu przerabiają rosyjską ropę i wysyłają paliwa do UE.
Komisja przyjęła 6 maja plan działania na rzecz ostatecznej rezygnacji z importu energii z Rosji. Do końca roku będzie zakaz nowych umów na gaz, co ma wyeliminować nawet jedną trzecią dzisiejszego importu z Rosji. Zakaz pozostałego importu rosyjskiego gazu w ramach istniejących umów ma wejść w życie do końca 2027. UE dostrzegła też wreszcie problem rosyjskiej floty cieni oraz zapowiada stopniową rezygnację z importu rosyjskich materiałów jądrowych, ich wartość chyba nie wlicza się w te 23 mld euro. Co się wydarzyło ostatnio, że UE tak tupnęła?
To stopniowo narastało, polityka Repower EU została ogłoszona już w 2022 r., teraz w maju został ogłoszony komunikat, który długo powstawał, początkowo miał być opublikowany w lutym – a mówimy tylko o komunikacie, w którym KE wyznacza kierunek, a nie o całym procesie legislacyjnym. Negocjacje z państwami, Parlament Europejski, to wszystko jest przed nami. To pokazuje, jak trudne były nawet rozmowy nad sformułowaniem samego komunikatu, żeby on był odpowiednio stanowczy. A jest to ważny temat, bo gaz ziemny był w ogóle był pominięty dotychczas w polityce sankcyjnej odcinania się od Rosji. A nasz import gazu z Rosji spadł dramatycznie, z 45 proc. uzależnienia importowego do około 20 proc. I warto tu zauważyć, że ten znaczący spadek odbył się za sprawą działań Rosji, która odcinała państwa europejskie od dostaw. Rosja jest odpowiedzialna za wysadzenie Nord Streamu, Rosja przerwała dostawy do Polski. Ostatnim ciosem była decyzja Ukrainy o nieprzedłużeniu umowy tranzytowej przez Ukrainę.
Które państwa unijne najchętniej korzystają z tych importowanych z Indii albo z Turcji paliw? Viktor Orbán powiedział w ubiegły piątek w węgierskim radiu, że należy za wszelką cenę zapobiec wdrożeniu tej unijnej strategii odcinania się.
Wciąż największym problemem nawet nie są te same paliwa, natomiast są nim wciąż surowce i to, że ropa naftowa wciąż płynie do UE. Chyba nikogo nie zaskoczę, że za ten import odpowiedzialne są głównie Węgry. Odcięcie się Węgier od energii z Rosji jest technicznie możliwe, jest do tego infrastruktura. Natomiast problem jest głównie natury politycznej. Argumenty ekonomiczne też są istotne, to by musiało kosztować, ale ten koszt poniosły też inne państwa, również Polska, która jeszcze pięć lat temu importowała około 80 proc. ropy z Rosji, dziś – zero proc. Węgrzy też mogą to zrobić za sprawą połączenia chociażby z Chorwacją, która oferowała swoje usługi transgraniczne, ale Węgrzy je odrzucili, bo korzystają z dobrej współpracy z Rosją, mają za to tanie surowce.