W najbliższych tygodniach stabilizacja cen diesla przeprowadzana w sposób sztuczny przez Orlen na niewiele może się zdać, gdyż głównym problemem są ograniczone dostawy tego surowca na krajowy rynek. - Braki diesla na polskim rynku już odczuwamy, co doskonale widać chociażby po relacjach cenowym między tym paliwem a benzyną. Kiedyś standardową sytuacją było, że za olej napędowy płaciliśmy o około 1 zł mniej niż za benzynę, a do paru miesięcy relacje te są dokładnie odwrotne - mówi Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych.
Jego zdaniem na świecie jest dużo diesla. W przypadku Polski problem polega jednak na jego utrudnionej i drogiej logistyce, co jest konsekwencją wojny w Ukrainie. Nasz kraj przez wiele lat opierał się na imporcie ze Wschodu - z Białorusi i Rosji pochodziło nawet 80-90 proc. sprowadzanego oleju napędowego - i dziś widać skutki tego uzależnienia. Z tego właśnie powodu Unia Europejska z dużym wyprzedzeniem poinformowała o wprowadzeniu embarga na rosyjskie produkty ropopochodne, tak aby dać krajom członkowskim czas na zastąpienie ich dostawami z alternatywnych kierunków.
Czytaj więcej
Według Daniela Obajtka ceny paliw stabilizowano w końcówce ubiegłego roku po to, aby na polskich stacjach nie było chaosu takiego jak na Węgrzech. Na pytania dziennikarzy prezes nie odpowiadał.
- Do obecnej sytuacji nasz kraj mógł się jednak lepiej przygotować m.in. poprzez utworzenie większych niż ma to miejsce obecnie zapasów oleju napędowego. Trzeba też zauważyć, że pod koniec września doszło w płockiej rafinerii Orlenu do pożaru instalacji Hydroodsiarczania Gudronu i do dziś ona nie pracuje, a to m.in. oznacza zmniejszoną produkcję oleju napędowego w Polsce - twierdzi Sikora.
Dodaje, że sytuacja naszego kraju w zakresie dostaw diesla pogorszyła się również ze względu na fuzję Orlenu z Lotosem. W efekcie oddano infrastrukturę, w tym bazy magazynowe do Unimotu. Ponadto dziś Saudi Aramco ma 30 proc. udziałów w gdańskiej rafinerii i prawo do 50 proc. jej produktów, które będzie sprzedawał tam gdzie uzyska za nie lepsze ceny, co niekoniecznie musi oznaczać dostawy na polski rynek, chyba, że lepiej zapłacimy.