Grupa Orlen sprowadziła ok. 130 tys. ton ropy Johan Sverdrup z norweskich złóż na Morzu Północnym. Koncern porozumiał się również w sprawie zwiększonych ilości innych dostaw spoza kierunku wschodniego. Koncern chce zwiększyć dostawy ropy z innych kierunków niż Rosja. Obecnie w przypadku rafinerii w Płocku udział ropy z kierunku wschodniego wynosi 50 proc. W przypadku Grupy Lotos i rafinerii w Gdańsku ten udział jest zaś większy.
Orlen gotowy na sankcje
Orlen zapewnia jednak, że doświadczenia z okresu kryzysu chlorkowego, kiedy przez 46 dni nie płynęła ropociągiem Przyjaźń ropa z Rosji, pozwoliły spółce na przygotowanie na ewentualne przerwanie dostaw surowca. – Jeżeli zapadnie decyzja o wprowadzeniu embarga na rosyjską ropę, PKN Orlen będzie mógł zrezygnować z niej „praktycznie w każdej chwili", natomiast jeśli nie będzie takiej decyzji – to koncern będzie analizował kończące się umowy terminowe – twierdzi prezes Daniel Obajtek.
Co z umowami z Rosją?
Koncern sceptycznie jednak podchodzi do możliwości odstąpienia od dostaw ropy z Rosji już teraz, bez odgórnych sankcji. – Nie możemy zerwać umów terminowych na dostawy ropy z Rosji, bo narazilibyśmy się na kary i procesy. Chyba, że zostaną nałożone sankcje na ropę sprowadzaną z Rosji. Jeżeli taka decyzja zapadnie, to możemy zrezygnować z rosyjskiej ropy praktycznie w każdej chwili. A jeśli nie będzie takiej decyzji – to będziemy analizowali kończące się umowy terminowe – mówi prezes. Chodzi o umowę z Rosnieftem, która kończy się w grudniu 2022 r. Spółka ma także trzyletnią umowę z Tatneftem.
W tym kontekście warto przypomnieć słowa premiera, który podkreślił, że nie ma już mowy o powrocie do normalnych relacji biznesowych z Rosją po agresji tego kraju na Ukrainę.
Obajtek podkreśla, że wszystko w kontekście sankcji będzie zależeć od przyszłości wojny w Ukrainie. Nie chciał się także wypowiedzieć na temat unijnej strategii dotyczącej zerwania z dostawami surowców energetycznych z Rosji w ciągu najbliższych pięciu lat.