Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Aktualizacja: 19.03.2025 15:54 Publikacja: 17.04.2023 21:00
Foto: Adobestock
W Polsce blisko 40 proc. firm wskazuje wzrost podatków jako zagrożenie. To podobnie jak większe koszty energii najwyższy odsetek wśród badanych krajów, czyli wynik niemal dwukrotnie wyższy niż średnia z 18 krajów – wynika z badania Dun & Bradstreet. Globalnie wzrost podatków jako zagrożenie dla przyszłości firmy widzi 23,5 proc. ankietowanych menedżerów. Poza Polską poziom 30 proc. wskazań został w tym przypadku przekroczony jeszcze tylko we Włoszech. – W Polsce są to głównie małe firmy i jednoosobowe z 45 proc. wskazań. Mówi tak również 52 proc. firm z przychodami do 5 mln zł – zauważa Tomasz Starzyk, rzecznik Dun & Bradstreet Polska. Ekspertów wcale takie postawienie sprawy nie dziwi. – Poczucie zagrożenia wzrostem podatków może wynikać z racjonalności myślenia przedsiębiorców. Niemal co dzień dowiadują się o kolejnych planach wydatkowych rządu, które można przecież opłacić głównie daninami mówi dr hab. Hanna Kuzińska, ekonomistka z Akademii Leona Koźmińskiego. -– W sukurs przychodzi rządowi wchodzący od 2024 r. 15-procentowy podatek minimalny, którym zostaną objęte w zasadzie wszystkie spółki i grupy kapitałowe, z różnymi wyłączeniami wskazanymi w przepisach. Ponadto takie obawy podsyca świadomość, że w Polsce opodatkowanie zysków osób prawnych w relacji do PKB jest wyjątkowo niskie w porównaniu z innymi krajami UE – dodaje.
Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Rząd mrozi kwotę wolną i progi PIT, by zwiększyć dochody budżetu. Dla podatników to realne straty, w tym roku mogą sięgnąć 12 mld zł.
W tym roku korporacje wpłacają do budżetu państwa wyraźnie mniej niż w 2023 r. Opozycja dopatruje się jakiś przyczyn politycznych, ale powód jest prosty – zyski firm pompowane wcześniej przez inflację znacząco spadły. I niestety, nie szybko się odbudują.
Obowiązująca od ponad dwóch dekad stawka 19 proc. to tylko teoria. Efektywna stawka podatkowa giełdowych grup podatkowych wynosi aż 30 proc. – wynika z najnowszego raportu Grant Thorntona. Najmocniej obciążane są największe firmy z WIG20.
Wciąż nie wiadomo, czy i jakie zmiany zajdą w tzw. podatku Belki. Konkretne propozycje podobno mają się pojawić po wakacjach. Czy uszczęśliwią uczestników rynku? Bardzo wątpliwe.
Wśród licznych pomysłów na pobudzenie polskiego rynku kapitałowego tylko czasami wymienia się zachęty podatkowe. Tymczasem mogą one stanowić kluczowy element sprzyjający atrakcyjności inwestowania na giełdzie i w fundusze inwestycyjne. Zarówno inwestorzy, jak i emitenci podejmują decyzje, biorąc pod uwagę koszty, a obciążenia podatkowe istotnie wpływają na ich wysokość.
- Premier Tusk zobowiązał mnie do przygotowania planu wprowadzenia 60 tys. zł kwoty wolnej w podatku PIT – poinformował Andrzej Domański, minister finansów. Dodał, że obniżka podatku Belki wejdzie w życie wraz z początkiem 2025 r.
Pisałem kiedyś na łamach „Parkietu” na temat różnych, możliwych metod opodatkowania działalności inwestycyjnej*. Przeciętny inwestor rzadko kiedy zastanawia się, jaki charakter ma jego inwestowanie i raczej przyjmuje za pewnik, że PIT i podatek jest jeden. Dziś zastanowimy się, czy to takie oczywiste i czy ryzyko narzucenia nam innej, a co gorsza, wyższej stawki opodatkowania stało się bardziej realne. A wszystko za sprawą pewnej flipperki mieszkaniowej...
Zdecydowana większość ankietowanych ekonomistów nie uważa pomysłu nadgodzin wolnych od podatku dochodowego za dobry pomysł. Obawiają się m.in., że stworzyłoby to pole do nadużyć.
Wiele wskazuje na to, że w minionym roku tzw. luka VAT nieco spadła. Ale raczej nie jest to efekt starań resortu finansów, tylko po prostu wynik ożywienia w gospodarce.
Brak jasności co do strategii nowej administracji oraz obawy przed recesją w Stanach Zjednoczonych mocno uderzyły w Wall Street, a szczególnie w akcje gigantów technologicznych.
– W naszych długookresowych symulacjach zakładamy, że w 2032 r. Polska dogoni Hiszpanię pod względem PKB per capita, liczonego według parytetu siły nabywczej – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole BP.
Stany Zjednoczone zdecydowały się wdrożyć podwyżki ceł na towary z Kanady, Meksyku i Chin. Wkrótce może dojść do kolejnych salw w wojnach handlowych. Nowa waszyngtońska administracja traktuje to jako sposób na przyciąganie produkcji i chce słabszego dolara.
Wejście w życie podwyżek amerykańskich ceł na towary z Kanady, Meksyku i Chin zostało źle przyjęte przez inwestorów. Spadki na większości giełd były jednak umiarkowane.
W życie wchodzą 25-procentowe cła na import towarów z Kanady i Meksyku do USA. O 10 proc. - do poziomu 20 proc. - wzrosły też amerykańskie cła na import z Chin.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas